Categories Artykuły

Talent Acquisition – teoria kontra realia

W tym tekście chciałbym rozprawić się choć odrobinkę z mitem stanowiska zwanego Naborowiec Talentów, a w zasadzie częściej Naborowczyni Talentów, czyli jakże Wam znanego i popularnego Talent Acquisition Specialist lub nawet Talent Ninja. Ale żeby nie było, to nie jest jedyna nazwa stanowiska, która w korpoświecie uległa obfitej erozji. Uderzmy zatem na początek w definicje i poczujmy klimat talentu. Bo starożytne to słowo, a jak wiadomo słowa starożytne, to nie ma to tamto.

Dość szybko można odnieść wrażenie, że słowo „talent” jest tutaj bardziej zabiegiem marketingowym, pewnego rodzaju wabikiem, który już dawno przestał działać. Jest to rodzaj słowa popularnego w korpo świecie, które jest dość perfidnie nadużywane, dlatego straciło swoją pierwotną moc. Nie wszyscy jednak zdają sobie z tego sprawę. Obecnie w wolnym świecie wolnych ludzi pojęcie to ma większy potencjał jako element memów, niż rzeczywisty wyróżnik. Mimo to moda na nie nadal trwa i można się spodziewać, że przetrwa jeszcze jakiś czas. Dopiero po dłuższym czasie niektórzy są w stanie dostrzec, że coś przestało robić już dobre wrażenie. Nie od dziś wiadomo przecież, że HR lubi malować trawę na zielono. Ważne jest jednak, aby pamiętać, że słowa mają swoje znaczenie i ciężar, a używane bezrefleksyjnie mogą przynieść odwrotny skutek. Pojęcie „Talent Acquisition” to właśnie przykład takiego słowno-stanowiskowego potworka, który miał wzbudzać entuzjazm, ale zamiast tego budzi coraz częściej wzruszenie ramion. Nie wszystko złoto, co się świeci.

Zacznijmy od definicji słowa talent.

Jako, że słowa mają swoje znaczenie (tak tylko ponownie wtrącę) warto przypomnieć, że www.sjp.pl podaje to tak:
1. uzdolnienie w jakimś kierunku, predyspozycje, zdolności;
2. człowiek utalentowany;
3. używana w starożytności (w Babilonii i Asyrii) jednostka wagowo-pieniężna;
4. w średniowieczu: pieniężna jednostka obrachunkowa równa 240 denarom

Także na dobry początek wiemy już, czym lub kim jest talent.

Czym teoretycznie z definicji zajmuje zatem Talent Acquisition Specialist?

Dostarczaniem jednostek obrachunkowych? Nie.
Dostarczaniem jednostek wagowych z Babilonii? Nie.
Dostarczaniem ludziom uzdolnień? Nie.
Dostarczaniem ludzi utalentowanych? Teoretycznie tak. Być może czasami tak, mam taką nadzieję.

Czym teoretycznie faktycznie zajmuje się Talent Acquisition Specialist?

<źródło www.teoriabiznesu.pl – cytuję:>

To taka osoba, która ma wiele zadań związanych głównie z procesem rekrutacji.

Faktycznie eureka.
Ameryka została odkryta, to jednak o to chodziło…
Wiele zadań związanych głównie z procesem rekrutacji, czyli mówiąc językiem ludzi… po prostu rekrutacją.

Te zadania to przygotowywanie i publikowanie ogłoszeń o pracę w różnych portalach, znajomość narzędzi wspierających rekrutację, dbanie o jakość, bezpieczeństwo i aktualność danych w bazie kontaktów, wyszukiwanie nowych kanałów pozyskiwania kandydatów, skuteczny research oraz pozyskiwanie najlepszych talentów branży IT.

Tak, bo IT mimo, że w Polsce to ledwie 3% rynku pracy, to dla niektórych cały świat przecież.
Jak gdzieś się wpisze frazę IT, to przecież od razu lepiej to się pozycjonuje w internecie.

IT niebawem jak tak dalej pójdzie pojawi się też w składzie jogurtu.

… przeprowadzanie ich przez proces rekrutacji. W firmie z kolei do jego zadań należy m.in. organizacja procesu rozmów rozwojowych z pracownikami…

O tak, przecież to marzenie każdego pracownika, żeby świeżynka po psychologii lub zarządzaniu zasobami ludzkimi, filologii angielskiej lub nawet po pedagogice uczyła Cię jak się masz człeku dalej rozwijać się, bez tego zginiesz, nie dasz rady sam. Potrzebujesz krużganka oświaty i latarni, która prowadzić Cię będzie po bezkresie tego oceanu… To będzie Twój/Twoja Talent Acquisition master mama. Ale jak wiesz mamie nie wolno mówić wszystkiego i tego się trzymaj.

…uczestnictwo w kreowaniu polityki personalnej oraz realizacja projektów w obszarze HR związanych z rozwojem.

Aha…. czyli to taki rekruter, co szkoleniowcem też jest. A może szkoleniowiec, który rekrutuje. Tego to już nam nie wyjaśniono, duża plastyczność tu jest. „Bierz co chcesz, wszystko weź, co tylko mam. Bierz co chcesz, nawet deszcz i z włosów wiatr”… tak śpiewała kiedyś królowa rozpusty Shazza.

To teraz sprawdźmy czym różni się poczciwy rekruter od magicznego Talent Acquisition Specialist.

<źródło www.teoriabiznesu.pl – cytuję:>

Rekrutacja polega głównie na obsadzaniu stanowisk, a zadaniem specjalisty Talent Acquisition jest wyszukiwanie i pozyskiwanie talentów. Taka osoba ma za zadanie znalezienie wybitnych kandydatów, a także zbudować i utrzymywać relacje oraz dbać o pozytywny wizerunek firmy.

Relacje, to ciekawe… czyli zwykły poczciwy rekruter rekrutuje tak jakby głównie osoby niewybitne, może nawet przeciętniaków, nieudaczników, nie bawi się w relacje, jest jak randka z Tindera z Dorotą. Tajemnica dekady została odkryta, tym powinien zająć się narodowy związek zawodowy rekruterów. Biedny poczciwy rekruter jedynie obsadza, jak jakiś ogrodnik. Zrobi dziurkę w ziemi, podleje i następna dziurka. A Talent Acquisition nie obsadza, tylko znajduje… zaginionych i gorejących, jest jak słynna detektywczyni Rutkowska.

Można by krzyknąć z radości w niebogłosy, skacząc na trampolinie „na Thora i Odyna jak fajnie że mamy TAS-ów!!!”. Jednak w praktyce nazwę tego stanowiska nadaje się często po prostu rekruterom, bo brzmi to niby bardziej czadersko i szpanersko. W rzeczywistości rolę tę pełnią dość często osoby, które nie posiadają umiejętności identyfikowania talentów, a nawet zwykłych kompetencji. Taki dostawca talentów, bez zrozumienia jak wygląda prawdziwy talent i bez kompetencji do szukania talentów. Bywa, że to niedoświadczone życiowo i zawodowo osoby. Ich praca polega bardzo często nie na wyszukiwaniu faktycznych talentów, a po prostu na zwykłej selekcji, często selekcji dyskryminacyjnej. I bardzo często jest to dyskryminacja kandydatów ze względu na wiek, z resztą zgodnie z przyjętą polityką danej organizacji. To wszystko często jest posypane udawanym diversity i inkluzywnością (ością, ością, ością….).
Do tego wszystkiego doklejony jest efekt „WOW”.
Niektórzy czytając ten tekst być może sądzą, że przesadzam.
Ale ten, kto tego posmakował wie, że nie jest to przesada.
Nie gniewajcie się, że napisałem ten wpis w stylu sten-duperskim (spolszczenie od stand-up).
Napisanie kolejnego sztywnego artykułu o rekruterach byłoby strasznie nudne.

A tak swoją drogą.
Ty wolisz być rekrutowany przez rekrutera, czy przez TAS-a?
Czy może nazwa tak naprawdę nie ma kompletnie żadnego znaczenia.
„Alleluja i do przodu” – jak to mawia pewien naczelny rekruter narodowy.
A dla równowagi…

LINK:

https://dobryhr.eu/headhunter-kim-jest-i-jak-ulatwic-mu-prace-poradnik/

Autor: Jakub Iciaszek
Wszelkie prawa zastrzeżone.

Wesprzyj autora poprzez patronat.

patronite.pl/dobryHR

UDOSTĘPNIJ ARTYKUŁ