Sprzedaż, randki, rekrutacja. Odrealnienie. Taka sytuacja
1. Historyjka sprzedażowa.
2. Co piszczy na social dating media.
3. Jak to się ma w rekrutacji.
Szanowni Państwo, zacznę od krótkiej historyjki związanej ze sprzedażą starego samochodu, której niedawno doświadczyłem jako sprzedawca auta, a która będzie nawiązaniem do innych wątków związanych także w dalszej części z rekrutacją. To co przedstawię to oczywiście tylko luźne przykłady.
Niedawno miałem wątpliwą przyjemność sprzedaży starego auta. Jako, że nigdy wcześniej tego nie robiłem osobiście było to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Sprzedając auto, które zdecydowanie nie było pierwszej jakości i które miało swoje lata (świeć Panie nad jego blacharką), dzwoniły do mnie przeróżne osoby, jakość tych rozmów była bardzo różna. Dzwoniły do mnie osoby starsze, które często zadawały pytania, na które sam nie znałem odpowiedzi zwracając uwagę na rzeczy, które z racjonalnego punktu widzenia są nieistotne, często przy tym opowiadając o swoich problemach i chorobach wciągając mnie w dyskusje trudne. Dzwoniły komisy samochodowe próbując za bardzo niską cenę wymusić na mnie sprzedaż kiepskimi sztuczkami sprzedażowymi rodem z lat 90-tych ubiegłego wieku. Jednak największy problem stanowiły osoby, które kupując stary samochód za kilka tysięcy złotych oczekują nowej luksusowej limuzyny. Tak wiem, moja postawa nie była nastawiona na klienta. Mimo to osiągnąłem „sukces”. Jest to dla mnie niesamowite doświadczenie socjologiczne, które jednocześnie napawa mnie sporym zdumieniem. Tego typu potencjalni kupcy wydając mało pieniędzy oczekują samochodu nowego jakby z salonu w dodatku z pełnym pakietem i najlepiej bez śladów zużycia. Odnoszę wrażenie, że Internet sprzyja bujaniu w obłokach. Jak się za chwilę okaże nie tylko w kwestiach sprzedażowych. Ciekawostka, którą zaobserwowałem – tego typu osoby w zasadzie nie czytają opisu oferty bazując na swojej fantazji, oczekiwaniach i zwykłym chciejstwie.
Podobne zjawisko dostrzegłem kiedyś na portalach randkowych. Wspominam o tym dlatego, że w mojej ocenie to bardzo ciekawe social media i choć dating-owe, to obfitujące w ogrom informacji i ciekawych osób, których poprzez inne social media nie da się poznać. To bardzo ciekawe, ludzie różnie zachowują się na różnych portalach odgrywając na nich różne role. Jako mężczyzna (bo nim jestem) zaobserwowałem wręcz plagę odrealnienia u dużej części interlokutorek. Często kobiety z naprawdę sporymi deficytami różnego typu oczekują, aby ten ich potencjalny idealny absztyfikant nie miał dzieci, był okazem zdrowia, miał różne niesamowite hobby i zainteresowania, super pracę i przede wszystkim dużo zarabiał. Te kobiety oczywiście najczęściej nie znajdują tego, kogo szukają winiąc o to nie siebie i swoją postawę, a cały świat i mężczyzn. Trafiają często na oszustów, dla których są dość łatwym celem. Oczywiście mam świadomość, bo wiem to od kobiet, że podobne zachowania przejawiają także mężczyźni, choć w nieco innej formie. Owe Panie mają już swoje gotowe wyobrażenia, które nakładają na tych mężczyzn, kalkują ich, ale także przesłuchują. Nie dostrzegają tego co jest, widzą to, co chcą zobaczyć. Wymuszają zeznania. I znowu ciekawostka – tego typu osoby także i tutaj rzadko czytają opisy na profilach.
Nawiązując do wątków rekrutacyjnych.
Bardzo podobne zjawiska dostrzegam w rekrutacji. Szablonowa roszczeniowość pracodawców nie korelująca z tym, co jest w rzeczywistości. Oraz brak umiejętności zagospodarowania tego, co można zagospodarować odnośnie potencjału ludzkiego. Do tego dochodzi nakładanie kalki sprzedażowej na procesy rekrutacyjne. Ja nie jestem zwolennikiem traktowania rekrutacji jak typowej sprzedaży samej w sobie (no chyba, że sprzedaje się usługi rekrutacyjne to inna sprawa). Jakość i forma tego pozostawia często bardzo wiele do życzenia, choć spotykam się także z wysokimi standardami, a to napawa mnie wtedy zawsze radością, bo sam takie zasady staram się promować. Dlaczego nie podoba mi się traktowanie rekrutacji jak zwykłej sprzedaży ? Z prostego powodu. Bo dla mnie człowiek to nie produkt. Potencjalna praca dla kandydata, to dla mnie też coś więcej niż produkt. Natomiast nie ulega wątpliwości, że wchodząc w komunikację rekrutacyjną zarówno rekruter jak i kandydat zaczynają sprzedawać. Rekruter ofertę pracy, kandydat siebie, swoją osobę, swoje umiejętności. Rządzą tym bardzo podobne prawidła jak przy typowej sprzedaży, ale też poniekąd jak przy komunikacji randkowej. Dlatego nie bez przyczyny niektóre agencje rekrutacyjne, szczególnie rekrutujące do branży IT stosują pewien fortel zatrudniając do rekrutacji młode bardzo atrakcyjne kobiety. Zanim ktoś mnie posądzi o szowinizm to proszę wejść na Linkedin i sprawdzić 20 losowych profili rekruterek z branży IT, a potem 20 losowych profili kobiecych z innych zawodów. Sami się przekonacie, że moje spostrzeżenia nie mijają się mocno z prawdą. Ale wracając do odrealnienia. Ogłoszenia o pracę są wyśrubowane do granic możliwości. Poniekąd to rozumem. Z drugiej strony nie rozumiem. Wiem też, że spora część z nich jest źle opisana. A to wszystko powoduje w ujęciu ogólnym spory dysonans i zamieszanie na rynku pracy. Mnie uczono na studiach z Zarządzania Zasobami Ludzkimi, że ktoś taki jak „kandydat idealny” nie istnieje i sama nazwa jest mocno projekcyjna i wynika z błędu poznawczego.
Ogłoszenia publikowane przez rekruterów są często sztucznie pompowane wymaganiami do granic absurdu, powody tego mogą być różne. To ma z kolei zły wpływ na Employer Branding pracodawcy. Z drugiej strony kandydaci próbują dostosować swoje CV do tych przepompowanych ogłoszeń. Powstaje pewien niepokojący mechanizm i swoiste perpetuum mobile, samonapędzający się odrealniony absurd, który wiele osób drażni, jednak prawie wszyscy w nim dobrowolnie uczestniczymy.
Mam do wszystkich czytających ten tekst prośbę. Bez względu na to, co sprzedajemy, z kim randkujemy i kogo rekrutujemy. Bądźmy racjonalni. Racjonalizm jeszcze nikomu nie zaszkodził. Warto czytać opisy ofert, po to one są. Warto pisać oferty w sposób sensowny i czytelny. Racjonalizm, otwartość, czytanie ze zrozumieniem to już całkiem dobre podwaliny do sprawnej komunikacji. A sprawna komunikacja to kolejny krok do osiągnięcia celu. Nie umniejszając całemu wspaniałemu dobrodziejstwu jakie dał nam Internet jak dostęp do wiedzy, nauki, ludzi, rozrywki … dostaliśmy też gratis odrealnienie.
Autor: Jakub Iciaszek
Wszelkie prawa zastrzeżone.