Zapewne zdarzyło się niejednej i niejednemu z Was podczas rozmowy rekrutacyjnej jako kandydat mieć podobną minę do tej Pani z grafiki. I obserwując to co się dzieje na naszym rodzimym rynku wcale mnie to nie dziwi. Sam wiele razy miałem taką minę. Taką minę nieraz miał też zapewne niejeden dobry rekruter, gdy do jego zespołu przyjmowano rekrutera wydmuszkę. Bo niestety rozmiar ma znaczenie. W tym wypadku chodzi nam oczywiście o rozmiar wiedzy i kompetencji oraz RiGCz-u.
Profesjonalny rekruter, to wartościowy partner. Doceń rekrutera, gdy trafisz na dobrego.
Wiele moich artykułów ma na celu budowanie świadomości i dzielenie się spostrzeżeniami. Ten tekst kierowany jest głównie do kandydatów, do osób szukających pracy lub nowego miejsca dla siebie, nowych projektów, nowych wyzwań. Bez znaczenia jak to nazwiecie. Znaczenie ma na kogo traficie. W tym wpisie chciałbym pokazać Wam pewne rzeczy, które i tak wiecie, ale może dzięki temu co napiszę utrwali się w Was coś, co jest bardzo istotne, mianowicie asertywność. Macie wybór z kim rozmawiacie, bo nie z każdym rozmawiać musicie. W dużym stopniu to od Was zależy z kim wdacie się w romans. Czy z prawdziwym rekruterem lub headhunterem, czy z przebierańcem, który czasami działa pod szyldem znanej agencji. To w Waszym interesie jest umieć to identyfikować.
Od pewnego czasu trapi mnie pewna myśl. To, że branża HR, czy sektor rekrutacyjny przeżywa kryzys wizerunkowy nie jest już dziś tajemnicą (upgrade: kryzys jest jeszcze większy). Jeśli chodzi o wizerunek branża chyba nigdy wcześniej nie stała tak źle (a jednak jest jeszcze gorzej, niż gdy pierwotnie pisałem ten artykuł). Jednak w tym całym galimatiasie jest wielu dobrych rekruterów i headhunterów, którzy profesjonalnie i rzetelnie wykonują swoje rzemiosło. Gorzej, niektórzy z nich nawet świetnie zarabiają i są lubiani. Niestety i oni dostają często rykoszetem po głowie. Rozwścieczony tłum kandydatów (żeby nie było to metafora póki co) rzuca jajkami i pomidorami jak leci na oślep we wszystko, co ma w nazwie HR lub rekruter. Rozbijmy to nieco na atomy i spróbujmy zastanowić się, dlaczego tak się dzieje.
Rekruterzy i HR bardzo nisko w rankingu poważanych zawodów.
Ludzie doświadczają, ludzie odczuwają, tak powstają opinie.
Też te związane z zawodami, a tę opiniotwórczość napędza obecnie internet.
Na skalę znacznie większą, niż kiedyś media tradycyjne.

Link do źródła.
https://swresearch.pl/news/najbardziej-i-najmniej-prestizowe-zawody-z-perspektywy-polakow-w-2024
Przyczyny kryzysu wizerunkowego sektora rekrutacyjnego.
1. Candidate Experience.
HR pracował na swoje położenie wizerunkowe całe lata. Obecna świadomość kandydatów na rynku powstała na przestrzeni czasu i nie da się jej zmienić od razu. Szablonerstwo, brak widełek w ogłoszeniach, brak feedbacków, dziwaczne pytania z kartki Pań po psychologii i socjologii… wymieniać można do rana, to już przeszło do miejskiej legendy dawno temu. I ta legenda mocno się utrwaliła. Tu nie pomoże nawet dobry Employer Branding. Po prostu tak jest i jeszcze przez jakiś czas tak będzie. Młodzi, zbyt młodzi rekruterzy tego nie rozumieją, ponieważ są na rynku pracy zbyt krótko i się dziwią. Z czasem dziwić się przestaną. Tym bardziej są zdziwieni stosunkowo nowym zjawiskiem jakim jest ghosting u kandydatów, który wynika z wszystkiego co powyżej i jest objawem CE.
2. Kiepscy rekruterzy, czyli tanie wydmuszki z łapanki.
W pewnym momencie (ja nie wiem w jakim, bo branżą interesuję się zaledwie około 10 lat) wygrało kryterium taniości. Kiepski rekruter zatrudnia kiepskiego rekrutera, który jest tani i mieści się w budżecie, lub zatrudnia się satelity za goły success fee. Przypomnę, że success fee to bardziej zabawka dla headhunterów, nie biedarekruterów. Potem kiepski rekruter z kiepskim doświadczeniem idzie dalej i dalej kiepsko rekrutuje. Powstaje efekt domina. Nad tym czuwa kiepski menadżer też często z łapanki lub z przypadku. Efekty odczuwa większość z nas. Jakość zarządzania w Polsce jest niska, bo w indeksie globalnym plasowaliśmy się na 96 miejscu na 133 kraje w 2022 roku.
3. Ludzie bez kompetencji do sprawdzania sprawdzają kompetencje innych.
To jest kolejna legenda miejska, że osoby odklejone ledwo co od swojej bańki, nagle lądują w innej bańce, są bez doświadczenia rekrutacyjnego i branżowego, następnie są rzucone na start na głęboką wodę i po 3 dniowym szkoleniu rekrutują menadżerów, czy inżynierów lub po prostu osoby znacznie od nich starsze z większą wiedzą i doświadczeniem. Bronią się tym, że my tylko sprawdzamy wstępnie, taka tam preselekcja, bo sito ktoś zrobić musi. Jednak ja nie wiem jak można wstępnie sprawdzać cokolwiek nie mając żadnej wiedzy na temat danej branży, czy bez sensownej wiedzy na temat HR. Nie bronię tu tezy, że wykształcenie branżowe jest najważniejsze, jednak gdy nie ma kompletnie nic innego, to owo wykształcenie ma jednak znaczenie. Chociaż i ono często też nic nie daje, to w sumie dramat branży HR pogłębiający ten cały patos.
4. Samo skończenie socjologii, psychologii, pedagogiki to za mało, żeby móc dobrze.
To kolejny temat rzeka. Nie mam nic do psychologów, wielu z nich z branży HR i spoza niej to moi znajomi, często darzymy się sympatią. Wielu z nich ma bardzo wiele do zaoferowania. Chciałem zwrócić jedynie uwagę na zauważalny trend, że pewnym młodym Paniom po psychologii, które nagle znalazły się w HR wydaje się (o ten gatunek mi konkretnie chodzi), że się na wszystkim najlepiej znają. No niestety. Nie znają się. Przedziwne porady takich Pań z HR jak dostać się do HR znalazłem kiedyś na pewnym forum kobiecym. Były to porady dawane dziewczynie, która chciała się dostać do HR. Brzmiały one mniej więcej tak „Zosia dasz radę. Jak jesteś ładna, skończyłaś psycho, socjo lub pedago i znasz angielski, to każda agencja Cię bierze także na luzie”.
Prawda, że przerażające? Potem takie osoby szanowny kandydacie będą sprawdzały Twoje kompetencje i decydowały o Twoim dalszym losie. Choć będą udawały, że nie decydują, bo one tylko sobie siedzą na krześle, a decyduje w sumie ktoś inny. A one tylko podlewają w sumie paprotkę. I dają feedback, którego nie dają.
5. Fast food rekrutacyjny.
Ktoś jakiś czas temu wymyślił sobie, że rekrutacja to sprzedaż. No i rozniosło się to po kraju jak wirus H5N1 w sezonie grypowym. W związku z tym na rekrutację przeniesiono niczym poprzez matrycę wszelkie „ustrojstwo” sprzedażowe, przez co nastąpił spadek jakości rekrutacji. Rekrutacja to nie call center. Uważam, że mimo to, że faktycznie kandydat niejako na rozmowie sprzedaje się, to sama rekrutacja sprzedażą nie jest. Chyba że mowa o sprzedaży usług rekrutacyjnych. Tylko, że to wtedy nie jest rekrutacja, a coś zupełnie innego. Dlatego nie mylmy pojęć.
6. Ładna buzia i konto na Linkedin to za mało.
Analogicznie jak wcześniej. Super ciało, ładna buzia, wypasione konto na Linkdin to w dalszym ciągu za mało, żeby udawać headhuntera lub turbo HR menadżera. Nie mam nic przeciwko atrakcyjnemu wyglądowi, jednak za tym musi też iść coś więcej. Modna garsonka i seksowne okulary o fikusnym kształcie nie zastąpią wiedzy. No po prostu nie. Trzepotem rzęs profeski się nie wyrzeźbi, choć oczywiście próbować można, jest demokracja.
Tylko potem efekty są takie, jak w ostatnim rankingu.
Szanuj rekrutera swego, gdy masz go fajnego.
A teraz na chwilę uciekamy z tego cyrku zbliżając się ku końcowi. Do tego samego worka zostali wrzuceni profesjonaliści i pasjonaci, naprawdę fajni rekruterzy, którzy swoją robotę wykonują świetnie. O ile w życiu realnym dobrze sobie radzą, bo mają biznesowo dobrze rozpoznawalne marki osobiste, o tyle w social mediach już im tak łatwo nie jest, chociażby ze względu na ogrom profili niekoniecznie fajnych rekruterów. Konkurencja powiecie, no tak. Tutaj mały apel do kandydatów. Zważając na punkty 1, 2, 3, 4, 5, 6 ja rozumiem Waszą złość i zdziwienie, jednak miejcie na uwadze, że są też dobrzy rekruterzy i unikatowi headhunterzy. W nich nie rzucajcie jajkami i pomidorami. To są ludzie, którzy w najmniej oczekiwanym momencie mogą pomóc Wam znaleźć nową pracę. Odróżniajcie przebierańców od profesjonalistów. Nie mierzcie wszystkich jedną miarą, po owocach ich poznacie, po jakości rekrutacji, po feedbacku, po widełkach zarobkowych w ogłoszeniach, po tym jak będą się z Wami komunikować. Mam świadomość, że to dość trudne, szczególnie gdy ktoś nie siedzi na co dzień w tematach rekrutacyjnych, ale jest to możliwe.
Chciałbym podziękować wszystkim prawdziwym profesjonalnym rekruterom i headhunterom, którzy czasami „po cichu” dzielą się ze mną swoją wiedzą i doświadczeniem. Wasza wiedza jest bezcenna. Pozdrawiam Was serdecznie.
Jak ułatwić pracę headhuntera – tego dowiesz się z artykułu poniżej.
LINK:
https://dobryhr.eu/headhunter-kim-jest-i-jak-ulatwic-mu-prace-poradnik/
Autor: Jakub Iciaszek
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Wesprzyj autora poprzez patronat.