Jakub Iciaszek Blog & Website

szanuj rekrutera

ROZMIAR MA ZNACZENIE…szanuj rekrutera swego, gdy masz go fajnego, bo możesz mieć gorszego

<krytyka, humor, porady>

Zapewne zdarzyło się niejednej i niejednemu z Was podczas rozmowy rekrutacyjnej jako kandydat mieć podobną minę do tej Pani z grafiki. I obserwując to co się dzieje na naszym rodzimym rynku wcale mnie to nie dziwi. Sam wiele razy miałem taką minę. Taką minę nieraz miał też zapewne niejeden dobry rekruter, gdy do jego zespołu przyjmowano rekrutera wydmuszkę. Bo niestety rozmiar ma znaczenie. W tym wypadku chodzi nam oczywiście o rozmiar wiedzy i kompetencji.

Większość moich poprzednich artykułów ma na celu budowanie świadomości i dzielenie się spostrzeżeniami. Ten tekst kierowany jest głównie do kandydatów, do osób szukających pracy lub nowego miejsca dla siebie, nowych projektów, nowych wyzwań. Bez znaczenia jak to nazwiecie. Znaczenie ma na kogo traficie. W tym artykule chciałbym pokazać Wam pewne rzeczy, które i tak wiecie, ale może dzięki temu co napiszę utrwali się w Was coś, co jest bardzo istotne, mianowicie asertywność. Macie wybór z kim rozmawiacie, bo nie z każdym rozmawiać musicie. W dużym stopniu to od Was zależy z kim wdacie się w romans. Czy z prawdziwym rekruterem lub headhunterem czy z przebierańcem, który czasami działa pod szyldem znanej agencji. Mniej więcej czym różni się rekruter od headhuntera pisałem wcześniej w innym artykule. Kliknij w link poniżej i patrz na punkt nr 5.

LINK ...….

Od pewnego czasu trapi mnie pewna myśl. To, że branża HR czy sektor rekrutacyjny przeżywa kryzys nie jest już dziś tajemnicą. Jeśli chodzi o wizerunek branża chyba nigdy wcześniej nie stała tak źle. Jednak w tym wszystkim jest wielu dobrych rekruterów i headhunterów, którzy profesjonalnie i rzetelnie wykonują swoje rzemiosło. Gorzej, niektórzy z nich nawet świetnie zarabiają i są lubiani. Niestety i oni dostają często rykoszetem po głowie. Rozwścieczony tłum kandydatów (żeby nie było to metafora póki co) rzuca jajkami i pomidorami jak leci na oślep we wszystko co ma w nazwie HR lub rekruter. Rozbijmy to nieco na atomy i spróbujmy zastanowić się dlaczego tak się dzieje.

1. Candidate experience.

HR pracował na swoje położenie wizerunkowe całe lata. Obecna świadomość kandydatów na rynku powstała na przestrzeni czasu i nie da się jej zmienić od razu. Szablonerstwo, brak widełek w ogłoszeniach, brak feedbacków, dziwaczne pytania z kartki Pań po psychologii i socjologii…wymieniać można do rana, to już przeszło do miejskiej legendy. Tu nie pomoże nawet dobry employer branding. Po prostu tak jest i jeszcze przez jakiś czas tak będzie. Młodzi, zbyt młodzi rekruterzy tego nie rozumieją, ponieważ są na rynku pracy zbyt krótko.

2. Kiepscy rekruterzy, czyli tanie wydmuszki z łapanki.

W pewnym momencie (ja nie wiem w jakim, bo branżą interesuję się dopiero 5 lat) wygrało kryterium taniości. Kiepski rekruter zatrudnia kiepskiego rekrutera, który jest tani i mieści się w budżecie. Potem kiepski rekruter z kiepskim doświadczeniem idzie dalej i dalej kiepsko rekrutuje. Powstaje efekt domina. Nad tym czuwa kiepski menadżer też z łapanki. Efekty odczuwa większość z nas.

3. Ludzie bez kompetencji do sprawdzania sprawdzają kompetencje innych.

To temat na oddzielny artykuł. To jest kolejna legenda miejska, że osoby po polonistyce czy filozofii, socjologii i tak dalej, które są bez doświadczenia rekrutacyjnego rzucone na start na głęboką wodę po 3 dniowym szkoleniu rekrutują menadżerów czy inżynierów lub po prostu osoby znacznie od nich starsze z większą wiedzą i doświadczeniem. Bronią się tym, że my tylko sprawdzamy wstępnie, bo sito ktoś zrobić musi. Jednak ja nie wiem jak można wstępnie sprawdzać cokolwiek nie mając żadnej wiedzy na temat danej branży, czy bez żadnej wiedzy na temat HR. Nie bronię tu tezy, że wykształcenie branżowe jest najważniejsze, jednak gdy nie ma kompletnie nic innego, to owo wykształcenie ma jednak znaczenie.

4. Samo skończenie socjologii lub psychologii to mało, żeby móc dobrze.

To kolejny temat rzeka. Nie mam nic do psychologów, wielu z nich z branży HR i spoza niej to moi znajomi, często darzymy się sympatią. Wielu z nich ma bardzo wiele do zaoferowania. Chciałem zwrócić jedynie uwagę na zauważalny trend, że pewnym młodym Paniom po psychologii lub socjologii, które nagle znalazły się w HR wydaje się, że się na wszystkim najlepiej znają. No niestety. Nie znają się. Przedziwne porady takich Pań z HR jak dostać się do HR znalazłem kiedyś na pewnym forum kobiecym. Były to porady dawane dziewczynie, która chciała się dostać do HR. Brzmiały one mniej więcej tak „Zosia dasz radę. Jak jesteś ładna, skończyłaś psycho lub socjo i znasz angielski każda agencja Cię bierze także na luzie”. Prawda, że przerażające ? Potem takie osoby szanowny kandydacie będą sprawdzały Twoje kompetencje i decydowały o Twoim dalszym losie. O losie !!!.

5. Fast food rekrutacyjny.

Ktoś jakiś czas temu wymyślił sobie, że rekrutacja to sprzedaż. No i rozniosło się to po kraju jak wirus H5N1 w sezonie grypowym. W związku z tym na rekrutację przeniesiono niczym poprzez matrycę wszelkie „ustrojstwo” sprzedażowe, przez co nastąpił spadek jakości rekrutacji. Rekrutacja to nie call center. Uważam, że mimo to, że faktycznie kandydat niejako na rozmowie sprzedaje się, to sama rekrutacja sprzedażą nie jest. Chyba że mowa o sprzedaży usług rekrutacyjnych. Tylko, że to wtedy nie jest rekrutacja, a coś zupełnie innego. Dlatego nie mylmy pojęć.

6. Ładna buzia i konto na Linkedin to za mało.

Analogicznie jak wcześniej. Super ciało, ładna buzia, wypasione konto na Linkdin to w dalszym ciągu za mało, żeby udawać headhuntera lub turbo HR menadżera. Nie mam nic przeciwko atrakcyjnemu wyglądowi, jednak za tym musi też iść coś więcej. Modna garsonka i seksowne okulary nie zastąpią wiedzy.

A teraz na chwilę uciekamy z tego kociołka zbliżając się ku końcowi. Do tego samego worka zostali wrzuceni profesjonaliści i pasjonaci, którzy swoją robotę wykonują świetnie. O ile w życiu realnym dobrze sobie radzą, bo mają biznesowo dobrze rozpoznawalną markę osobistą, o tyle w social mediach już im tak łatwo nie jest, chociażby ze względu na ogrom profili i zalew informacji. Tutaj mały apel do kandydatów. Zważając na punkty 1, 2, 3, 4, 5, 6 ja rozumiem Waszą złość i zdziwienie, jednak miejcie na uwadze, że są też dobrzy rekruterzy i unikatowi headhunterzy. W nich nie rzucajcie jajkami i pomidorami. To są ludzie, którzy w najmniej oczekiwanym momencie mogą pomóc Wam znaleźć nową pracę. Odróżniajcie przebierańców od profesjonalistów. Nie mierzcie wszystkich jedną miarą. Mam nadzieję, że ten jak i poprzednie artykuły Wam w tym pomogą.

Ps.

Chciałbym podziękować wszystkim prawdziwym profesjonalnym rekruterom i headhunterom, którzy „po cichu” dzielą się ze mną swoją wiedzą i doświadczeniem. Wasza wiedza jest bezcenna. Pozdrawiam Was serdecznie.

Autor: Jakub Iciaszek
Wszelkie prawa zastrzeżone.