Rekrutacje to dla kandydatów często koszmar.
Bardzo wielu z Was zastanawia się dlaczego rekrutacje w których uczestniczycie są tak dziadowskie. Określenie „dziadowskie-dziadostwo” bardzo dobrze oddaje specyfikę patologii rekrutacyjnej z jaką mamy do czynienia na polskim rynku pracy. Artykuł na ten temat i w takim tonie postanowiłem napisać, ponieważ właściwie każdego dnia ktoś z sieci Linkedin komunikuje mi, że znowu uczestniczył w jakiejś idiotycznej i nieprofesjonalnej rekrutacji. Spróbuję w tym artykule felietonowo przedstawić patogenezę tego zjawiska, bo można mówić o zjawisku na skalę w masową. Patologie rekrutacyjne ze strony rekruterów to plaga.
Bycie miłym nie zawsze jest niestety docenianie, a pisanie poradników i sugestie jak rekrutować dobrze, jak nie dyskryminować, jak podawać widełki zarobkowe, jak dawać feedback… po tego typu rekruterach po prostu spływają.
Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest często dość banalna.
Bo mają jakość rekrutacji i kandydatów głęboko w miejscu, gdzie kończą się plecy, a zaczynają stringi.
Dlaczego tak mają? Bo mogą.
Albo są po prostu idiotami i ignorantami.
Warto też dodać, że branża rekrutacyjna jest silnie sfeminizowana.
Więc rekruterzy, to w większości przypadków… rekruterki.
Trzeba jednak zaznaczyć, że nie wszystkie osoby rekrutujące, to rekruterzy.
Sprawa się gmatwa prawda?
Pytanie na śniadanie. Dlaczego rekrutują nas aroganci?
Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Takie pytanie zadaje mi wiele osób. Tak, wiele… bo to nie jest pytanie z kategorii rzadkich. W zasadzie jest to pytanie codzienne, takie pytanie na śniadanie. Wyrastające z frustracji, która ma swoje źródło w ludzkich doświadczeniach. To, co możemy zaobserwować na rynku pracy przypomina teatr absurdu, jakby na rekrutacyjnej scenie pojawiał się Jan Pawełek, groteskowy bohater z serialu 1670, nadęty szlachcic, symbol wszystkich narodowych przywar. Z tą samą arogancją i przekonaniem o własnej wyższości, rekruterzy niczym współcześni Pawełkowie czują się powołani do decydowania o naszym losie, nie posiadając ku temu często podstawowych kompetencji, ani świadomości, że ich działania są często zwyczajnie bałwańskie.
Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Również dlatego, że na to pozwoliliśmy przez swoją bierną postawę jako kandydaci. Daliśmy przyzwolenie na to, by rekrutacja stała się farsą, a rozmowy kwalifikacyjne cudacznym pokazem nonsensu. Rekruterzy zamiast szukać prawdziwych talentów lub po prostu ludzi do pracy, posługują się mechanicznie powtarzanymi schematami, często nawet nie czytając CV kandydata ze zrozumieniem. Dlaczego? Dlatego, że nie potrafią, albo nie mają czasu, bo rekrutacje przypominają skup zboża w Państwowym Gospodarstwie Rolnym.
Jednak problem jest znacznie głębszy. To nie tylko kwestia biernej postawy kandydatów, ale także tego, że sami rekruterzy często są ofiarami systemu, który ich dehumanizuje. Niczym Jan Pawełek w swoim pluszowym kostiumie szlachcica rekruterzy grają swoją rolę w przedstawieniu, którego scenariusz napisał często ktoś inny. Może korporacyjna machina, a może królowa pszczół z HR, może wpięty w system po kądzieli jakiś xionc Jakub. Wiedz jedno, tam człowieka już nie ma, ten obszar jest odczłowieczony. Bo przecież dla HR, jak sama nazwa wskazuje człowiek stał się zasobem. A zasób traci atrybuty człowieczeństwa. Tak jest prościej prawda?
Znany niespełniony malarz z wąsikiem też niektórym odbierał atrybuty człowieczeństwa.
I ktoś mu na to pozwolił.
Hop, hop, hop kandydacie. Jan Pawełek rekrutuje. Ale dlaczego?
1. Bo tak chcą właściciele, CEO i dyrektorzy. Tak, bo to dziadostwo jest im na rękę. Dlatego często montują działy HR z ludzi przeciętnych intelektualnie, spolegliwych, posłusznych, miałkich. Im nie zależy na jakości, czy innowacyjności. Ważne, że jakaś kasa się buja, a władza jest w garści. A jak jest kasa, to jest i extra klasa, taka cerowana, ale jest. Nie ma być fajnie, wystarczy że jest, tak urzędniczo. Po co dobrze, to mój folwark, ja tu jestem Janem Pawełkiem… rzeknie teraz jakiś Prezes Zarządu.
2. Bo do branży HR nie zawsze, lecz dość często dobiera się ludzi według schematów bazujących na mitach i błędach poznawczych. Czyli na przykład zakłada się, że osoba, która skończyła psychologię ma dobre wykształcenie do tego, aby pracować w HR. To oczywiście bzdura i mit. W zasadzie nie ma ku temu logicznych przesłanek, bo na psychologii nie uczą ani tego jak działa biznes, ani tego jak wygląda rynek pracy, ani tego jak się sensownie rekrutuje ludzi. Albo biorą kogoś z mocnym angielskim, nawet jak nic poza angielskim nie potrafi.
3. Bo poziom studiów biznesowych, czy z zakresu nauk społecznych pozostawia wiele do życzenia. A może nie sam poziom, a klimat jaki towarzyszy tak jakby stylowi tego nauczania? Wszak nie jest tajemnicą, że polskie uczelnie są na szarym końcu w rankingach światowych. I jeśli ktoś bazuje tylko na tym, to jest to wtedy „tylko”. A nawet, gdy mamy do czynienia ze studiami kierunkowymi, to też nie daje żadnej gwarancji zdobycia sensownej wiedzy, chociażby dlatego, że przedmioty zawodowe wykładają często przeterminowani teoretycy, albo praktycy powielający właśnie te złe schematy. Lub wizjonerzy fantaści od kompetencji przyszłości. Oczywiście zdarzają się dobrzy wykładowcy, to naturalne, jednak nie są oni raczej w większości. A jeszcze inną sprawą jest to, kto zjawia się u tych wykładowców na wykładach. Mówiąc wprost, często naucza byle kto lub ktoś kto stał się branżowym celebrytą, niestety często celebrytą o kaprawej postawie intelektualnej i moralności influencera. I taka persona przyciąga inne takie persony. I kręci się. Ale nie w stronę jakości.
4. Bo HR meNAdżeMENT narzuca młodym działanie według dziadowskich procedur, więc nawet jeśli znajdzie się młody mądry, to i tak ma związane ręce i nic nie może dobrze zrobić. Młody ma być posłuszny, tani i broń boże roszczeniowy. To kandydat idealny. W HR najlepiej kobieta. Uzasadnią to wtedy mitem, że kobiety są bardziej empatyczne, no i tu zaczyna się czarna komedia, bo jak w praktyce okazuje się… nie są. Są za to posłuszne swym królowym pszczół. Bzyyyy.
5. Bo młody rekruter mimo, że rekrutuje często dennie i mizernie, to jest dobry. On musi się gdzieś nauczyć przecież. Tylko szkoda, że cudzym kosztem, no i od kogo? Ale jak potem przyjdziesz na rekrutację jako kandydat i powiesz takiemu rekruterowi lub jego hajer menadżerowi, że Ty też możesz się nauczyć czegoś w trakcie, to oni powiedzą Ci, że nie, bo musisz umieć od razu.
No to… what the fuck??
Rekruter w pracy może testować swoją niewiedzę na ludziach?
A kandydat już w swojej pracy robić tego nie może?
No i pracę domową Ci zadamy, co byś pokazał za darmo co umiesz i wiesz, nawet jak my nie umiemy i nie wiemy do końca co robisz. Bo Ty musisz. Jak nie to wypad.
Staraj się frajerze. Pokaż, że ci zależy. Hop hop… hop.
I swoje CV dostosuj, ciągle, za każdym razem, bez przerwy, masz dostosowywać je do stosu innych.
Musisz się wyróżniać, ale tak, żeby się nie wyróżniać… HR to lubi.
6. Bo doprowadzono do tego, że kultura pracy i traktowanie ludzi, w tym kandydatów szukających pracy woła o pomstę do nieba. A skoro to zostało zaakceptowane, to zostało przyjęte jako niepisana norma. Kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą. Tak samo złe nawyki i zachowania stają się normą. A jak ktoś chce, żeby było dobrze, to na pewno jest albo czepialski, albo matka go nie kocha, albo nie ma co robić. No albo jest sfrustrowany, przecież dlatego się czepia. Dziadostwo zaakceptowane staje się w ten sposób powszechną praktyką. To przypomina wdepnięcie w gówno. Gdy ktoś wdepnie raz, to mu to przeszkadza i czyści zabrudzony but. Lecz gdy w trakcie spaceru wdepnie kilka razy, to idzie dalej w brudnych butach. Z nawykami w polskim sektorze rekrutacyjnym jest podobnie. Są gówniane.
7. Bo ludzie nie lubią prawdy, prawda wymaga myślenia, a myślenie jest trudne. Przecież prościej wierzyć w bajki i dawać sobą manipulować. No bo przecież skoro ktoś pracuje w HR, to na pewno się zna, no bo tam pracuje, efekt aureoli. Bo pieniądze nie są najważniejsze, przecież ludzie pracują dla przyjemności i rozwoju głównie, więc po co widełki zarobkowe w ogłoszeniach. Bo musisz napisać takie CV jakie nam się spodoba, żebyśmy Ciebie lubili, a nasz pomysł na CV jest najlepszy. Przestań myśleć. Powielaj szablon. Pozbądź się swojego zdania. Pani z HR jak Cię polubi, to Ci w tym pomoże. I masz być tani. Masz być tani, ale możesz udawać, że jesteś drogi. Hop, hop… hop. Zostań amebą w młodym dynamicznym zespole. Pamiętaj też, że cenimy różnorodność, ale musisz być taki sam jak my. Nie myśl. I wielu z Was za jakieś marne grosze to łyka, jak pelikan ze strachu o swoją egzystencję. Wasza słabość jest ich siłą. Kandydaci… Wy też to budujecie niczym niewolnicy, tę piramidę Maslova… tfu… piramidę Cheopsa.
8. Ups … przepraszam. Zapomniałbym, no bo kto o tym pamięta. A to jeden z bardziej zabawnych tematów w tej układance. Jest jeszcze Employer Branding po polsku, czyli malujemy trawę na zielono, wersja przedszkole. Naprawiajmy wirtualnie, to co inni skasztanili realnie. Może ktoś się na to nabierze, na pewno, zawsze znajdą się naiwni. Choć jest ich ostatnio jakby mniej. Za komuny pochodów pierwszomajowych też nikt nie lubił, ale wszyscy na nie chodzili. Employer Branding w wersji Polska Rzeczpospolita Ludowa ma się dalej dobrze. To swoisty miks folwarku pańszczyźnianego i komuny. No to co, idziemy maszerować raz raz, hop, hop… no i obserwuj nasze szouszjal media, tam Agatka zrobiła film o EB jak pizzę zamawia dla Krzyśka z produkcji. Mniaaamm, przyszności, daj lajka.
Teraz wiecie dlaczego tak się dzieje. Bo zostało to zaakceptowane przez Was. Dlatego, że „góra” ma to w poważaniu, im tak dobrze. Bo często robią to intelektualne pokemony, a jakie czasy, takie teletubisie. A jak ktoś chce dobrze, to i tak go zatrzyma strażniczka szlabanu z HR lub Jan Pawełek. Dlatego jest miernie i biernie, ale wiernie. Tak swojsko.
Niech nie zwodzi Was propaganda, ani HR futurologia. Nic się nie zmienia. Jedyne co możesz zrobić, to dać takiej firmie lub rekruterowi karnego męskiego zwisa ozdobnego, czyli pomachać mu krawatem. Jeśli czujesz, że warto, to tak zrób. Nie bój się. A jeśli boisz się lub wolisz być na kolanach, to nie rób nic… pośrednio dzięki właśnie takim jak Ty nic się nie zmienia. Tak, masz takie prawo, możesz nie robić nic. Tylko potem Szanowny Kandydacie nie wylewaj swoich frustracji na portalu „Idź Praca” lub forach o „Januszexach na Fejzbóku”. Bo Twoje internetowe żale kompletnie nic nie zmieniają.
Rekrutacje w Polsce. Problem społeczny. Artykuły nie moje.
LINK – „HORROR REKRUTACJI. CZEGO NIE LUBIĄ KANDYDACI”
https://teamowi.pl/horror-rekrutacji-czego-nie-lubia-kandydaci/
LINK – „REKRUTACJA – HORROR GORSZY NIŻ U DENTYSTY? POLACY OCENIAJĄ REKRUTERÓW”
https://forcenews.pl/rekrutacja-horror-gorszy-niz-u-dentysty-polacy-oceniaja-rekruterow/
Tak na zakończenie.
To strasznie przykre, że jedni ludzie robią to innym ludziom.
Biorą za to pieniądze i nie widzą w tym problemu.
Problemu, który psuje polski rynek pracy.
Który psuje też wizerunek samej branży rekrutacyjnej.
I to mocno utrudnia pracę wszystkim profesjonalnym rekruterom.
Objawem niebywałego odrealnienia jest, że część takich rekruterów oraz pracodawców nie rozumie, skąd narastające zjawisko ghostingu. Oni nie wiedzą dlaczego. A dlaczego… tego dowiesz się z innego artykułu, który znajdziesz u mnie na blogu.
Dlaczego kandydaci znikają? To też przeczytaj.
LINK:
https://dobryhr.eu/kandydaci-znikaja-ghosting-geneza-i-interpretacja-zjawiska/
Autor: Jakub Iciaszek
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Wesprzyj autora poprzez patronat.