Kazik – historia męska jakich wiele
<historia prawdziwa> <storytelling>
Dawno dawno temu, za górami, za lasami na jakimś zadupiu żył sobie pewien Kazimierz.
Kazimierz był młodym wesołym chłopakiem, trochę pyskatym, ale przy okazji był człekiem ambitnym i empatycznym. Chciał pracować w miejscu, gdzie poza zarabianiem pieniędzy można też pomagać ludziom. Po długich i ciężkich poszukiwaniach znalazł organizację pozarządową, która na pierwszy rzut oka wydawała się fajna i pasowała do tego co Kaziu chciał robić. Kaziu przeszedł rekrutację, wraz z dwiema nowymi „koleżankami”, dostał pracę w owej organizacji. Choć już na początku widział, że zrekrutowane osoby do zespołu były nieco wątpliwe pod względem charakteru. Rekrutacja była częściowo prowadzona w sposób otwarty i Kazik widział, że inne nowe koleżanki były ciekawsze, niż akurat te, które wybrano. Kazika dziwiło to, że inne jego zdaniem lepiej pasujące koleżanki odpadły z tej rekrutacji. To było pierwsze zdziwienie Kazika. Kazik był jedynym mężczyzną kandydatem. Ale to był dopiero początek zdziwień.
Kilka dni później po pierwszych pracowych formalnościach w pokoju kadr Pani kierownik projektu zapytała „kto chce pracować na pełen etat, a kto na 3/4 etatu”. Zapadła cisza, która trwała kilkanaście sekund, w końcu odezwał się Kazik i powiedział – ja chcę. Tym oto sposobem Kazik dostał pracę na pełen etat, a nowe „koleżanki” pracę w mniejszym wymiarze godzin. Kazik pracował 8 godzin i zostawał też często na nadgodziny, za które nikt mu nie płacił, bo była to organizacja pozarządowa ze sztywnym budżetem. Nowe „koleżanki” Kazika wychodziły z pracy do domu o godzinie 14. Kazik wychodził z pracy o 16, ale gdy praca trwała dalej zostawał do godziny 17, bo czuł, że powinien. Nowe „koleżanki” zazdrościły Kazikowi tego, że zarabiał o 400 zł więcej, nie były dla niego z tego powodu specjalnie miłe. Mimo, że Kazik zostawał w pracy dłużej lub czasami po godzinach często zwalały na niego dodatkowe zajęcia w myśl tego, że „bo więcej zarabiasz, to rób więcej” – choć Kazik i tak robił więcej siłą rzeczy.
Nowe „koleżanki” po pewnym czasie zaczęły podkładać Kazikowi różne „świnie” robiąc mu mało fajne psikusy lub donosząc do szefostwa, że Kaziu się niby spóźnia do pracy. Gdy Kazik w pierwszym miesiącu pracy wziął 1 dzień chorobowego, bo był chory, to po powrocie do pracy jedna z „koleżanek” dogryzała Kazikowi mówiąc, że nie wyglądałeś na chorego, bo moje dziecko jak jest chore to ma szkliste oczy. Kazikowi było przykro i wiedział, że już długo tu nie popracuje i że spory z wszechwiedzącą „madkom polkom” są bezcelowe.
Kazik mimo, że pracował na pełen etat nie dostał laptopa służbowego, nosił do pracy swojego prywatnego laptopa. „Koleżanki” z pracy mimo, że pracowały mniej, dostały laptopy służbowe. Kazik pomału czuł się jak zwykły frajer. Jednak gdy jego „koleżanka” lepiej od niego wykształcona, ale niepotrafiąca założyć nowego adresu e-mail na g-mail poprosiła go o pomoc, to Kazik nie odmówił, bo było mu głupio odmówić.
Po różnych perturbacjach Kazik był mocno zestresowany, nie wiedział co robić. Wstając rano idąc do pracy trzęsły mu się ręce, miewał bóle brzucha, gorzej spał. Zależało mu na pracy, ale szefostwo zaczęło go dodatkowo źle traktować. Zaczęto Kazika eliminować. Mimo, że beneficjenci projektu w którym Kazik pracował bardzo go lubili i mimo tego, że Kazik poświęcał się nowej pracy, Kazika zaczęto w pracy krok po kroku psychicznie dojeżdżać. A to kierownik projektu w trakcie omawiania zagadnienia odwracał się do niego plecami, a to brak komputera wspomniany wcześniej, a to brak biurka, a potem biurko przy drzwiach na wylocie. A to robienie Kazikowi testów, które zaliczał, ale mówiono mu, że nie zaliczał. Kazik też mimo zgłoszonej choroby kręgosłupa (zgłaszanej przy zatrudnieniu lekarzowi medycyny pracy) w pracy dźwigał, mimo, że nie był to zakres jego obowiązków i mimo, że dźwigać nie powinien. Nosił czasami ciężkie rzeczy jak meble, a czasami brał na ręce swoją niepełnosprawną współpracownicę, żeby pomóc ją wnieść do samochodu, bo głupio mu było odmówić.
Kazik wiedział, że to koniec.
W dniu wypowiedzenia Kazikowi umowy na okres próbny całe szefostwo Kazika wzięło sobie wolne i nie było w pracy żadnego kierownika. Wypowiedzenie dostał Kazik od kadrowej, którego nie podpisał, ale siłą rzeczy nabrało ono mocy prawnej po 14 dniach. Kazika trafił szlag, ale nie z powodu samego faktu zwolnienia, bo Kazik i tak za jakiś czas zwolniłby się sam, ponieważ praca w takim miejscu była dla niego piekłem. Kazika trafił szlag, bo poczuł dużą niesprawiedliwość. I miało to miejsce w organizacji rzekomo mającej pomagać w walce z niesprawiedliwościami społecznymi. Organizacji w której pracowały w większości kobiety. Stąd ten szlag Kazika trafił mocno. Kazik wyszedł z pracy i poszedł do lekarza. Lekarz stwierdził silną reakcję stresową, zapisał leki uspokajające i wystawił Kazikowi zwolnienie lekarskie.
Ps.
Po jakimś czasie drogą pantoflową Kazik dowiedział się, że powstała plotka, że Kazik został zwolniony, bo nie chciał brać udziału w szkoleniach. Plotka ta była przykra dla Kazika, bo jednym z pierwszych pytań po zatrudnieniu jakie zadał Kazik kierowniczce projektu było pytanie „czy będą szkolenia lub czy dostanę dofinansowanie do studiów podyplomowych?”, bo Kazikowi bardzo zależało na szkoleniach lub nowych studiach. To pokazało Kazikowi z jak zakłamanym środowiskiem Kazik miał do czynienia. A byli to ludzie, którzy zawodowo niby pomagają innym. W tym babińcu był też jeden mężczyzna, który Kazika hybrydowo eliminował. Kazik od tamtej pory jest dużo bardziej ostrożny i nie wierzy w powierzchowne slogany i stereotypy dobroci, to była dla Kazika dobra szkoła życia. Kazik nauczył się, że po owocach ich poznacie, nie po opakowaniu.
…..THE END……
Autor: Jakub Iciaszek
Wszelkie prawa zastrzeżone.