Categories Artykuły

Jak rekrutować marketera? Nie strasz sztampą na starcie

„Uwaga, uwaga. Rekrutacja do marketingu. Widełek zarobkowych brak, ale mamy gruszki w czwartki, „sky is the limit” w młodym dynamicznym zespole, dorzucamy gratis kuwetę dla kota, używaną rzadko. Umieć musisz wszystko, bo szukamy kogoś kto jest Ninja Bayer Full jak Pan Mateusz, który się właśnie sam zwolnił. I zrób nam pracę domową za darmo, masz się starać, bo to my jesteśmy fajni.”
Niestety… tak wygląda niemało ogłoszeń do marketingu.

Czy rekruterzy potrafią rekrutować ludzi do marketingu?
Czy marketerzy potrafią rekrutować marketerów?
Czy jakość i styl tych rekrutacji nie wzbudza wątpliwości?
Czy są one prowadzone w sposób moralny?
Tak wiele pytań, a odpowiedzi na nie mgliste.
Pójdziemy trochę w uproszczenia, wybaczcie.
One mocno pokrywają się z Candidate Experience z rynku.
Z marketerami wymieniam się wiedzą i obserwacjami regularnie, też na temat rekrutacji do marketingu.

Nie jest za dobrze.
Postępujące zjawisko fast food-u rekrutacyjnego nie generuje poprawy jakości rekrutacji, ani nie generuje dobrych doświadczeń u kandydatów. To efekt z odbicia.

„God damn it”… rzekł Paulo Coelho w eschatologicznej zadumie.
„Broken arrow”… rzekł Simon Sinek oblewając się sokiem z kiszonych ogórków.

Wielu rekruterów po prostu nie rozumie marketingu i jego złożoności oraz tego, z czym w swojej pracy marketer się zderza. A ilość tych zderzeń jest naprawdę bardzo duża. Więc siłą rzeczy nie są w stanie ludzi do marketingu jakoś super sprawnie dobierać i rekrutować. Ktoś oczywiście może napisać że: „Ale stary, co Ty gadasz, mi wiele razy się udało, klient zadowolony był.” A ja odpowiem, że to mógł być po prostu „przemiałowy” przypadek. Natomiast stwierdzenie „zadowolenia klienta” nie dowodzi tu niczego, poza zadowoleniem klienta.
Wiedzą to doskonale właśnie ludzie ze świata marketingu.
Z kolei rekruterzy tego często nie wiedzą.
Niestety marketerzy, gdy sami rekrutują „do siebie” też często lepsi nie są, za to na pewno bywają cwańsi w „bycie podstępnym”.
I jakoś tam wiadomo, zabawa się kręci… raz lepiej raz gorzej, raz wcale.
Choć mogłaby kręcić się lepiej, gdyby więcej ludzi dostrzegało jakie korzyści daje wysoka jakość rekrutacji też w branży marketingowej.

Temat marketingu i rekrutacji przeplata się dość często.
Marketing i rekrutacja często przenikają się nawzajem, zwłaszcza w dzisiejszym świecie biznesu, to po prostu pływa w tym samym akwarium. Z wielu powodów. Na pewno między innymi dlatego, że marketerów po prostu rekrutuje się często. Jednak te rekrutacje do prostych nie należą. Więc ilość emocji z tym związanych jest dość spora. Nie należą do prostych, mimo, że są osoby głoszące opinie, że w marketing potrafi każdy i niby każdy na nim się zna, lub że ręce i nogi wystarczy mieć. I z rekrutacją podobnie bywa, na niej przecież każdy się zna, a jak. Na marketingu i rekrutacji zna się każdy, podobnie jak na polityce, historii, piłce nożnej, medycynie i astrologii. Temat komplikuje się też dlatego, że marketing jest bardzo szeroką dziedziną i miks kompetencji jest tutaj olbrzymi. No i oczywiście nie każdy na wspomnianym marketingu się zna i nie każdy zna się na wszystkich jego odmianach. Z resztą samo środowisko ludzi z marketingu jest mocno zróżnicowane, barwne, kolorowe… naprawdę jest z czego i kogo wybierać.

Dlatego warto umieć identyfikować różne obszary marketingu.
Każdego rodzaju marketingu tutaj nie opiszę, ale przytoczę kilka nazw i rodzajów.
W ogłoszeniach rekrutacyjnych na stanowiska marketingowe pojawiają się one najczęściej. Bardzo często wiele z nich przeplata się wzajemnie, uzupełnia, lub po prostu bez siebie nie istnieją, jedne wynikają z drugich.

Content marketing.
Zwany też swojsko marketingiem treści, to bardzo obfity i kreatywny sektor.
Ale też sektor, gdzie próg wejścia jest niski, stąd jakościowo dobrych „kontentowców” wcale nie ma aż tak wielu.
Podstawowym elementem marketingu treści jest… wytwarzanie tej treści. Chodzi o wszystkie formy, jak pisanie treści (między innymi posty, artykuły, blogi), tworzenie materiałów video, tworzenie grafik i infografik, tworzenie materiałów do słuchania, także zdjęcia. Odnajdują się w nim często osoby dobrze piszące, znające się na grafice i robieniu zdjęć, tworzeniu materiałów audio i video. Oczywiście nie każdy marketer potrafi wszystko z tego co wymieniłem. Choć są osoby, które tak mocno specjalizują się w content marketingu, że mają opanowaną każdą z tych dziedzin.

Social media marketing.
Jest w obecnych czasach bardzo silnie powiązany z content marketingiem. W końcu treści muszą być gdzieś publikowane, a social media są potężnym narzędziem do dystrybucji różnego typu treści i dostarczają content gigantycznej ilości ludzi. Persony docelowe jednak mogą się różnić, bo ilość, natężenie i preferencje użytkowników w różnych SM bywają różne. Więc istotny bywa dobór treści i strategii do odpowiednich kanałów. Choć niektóre treści mogą być uniwersalne. Ale inne nie. Istotne bywa też rozumienie i sprawne poruszanie się w danym kanale, czyli przykładowo nie każdy marketer, które jest dobry w Instagram lub Facebook będzie sprawnie poruszał się na Linkedin. Lub odwrotnie.

SEO (Search Engine Optimization) i strona internetowa.
Czyli optymalizacja i pozycjonowanie stron WWW pod kątem wyszukiwarek internetowych. Tak, to też jest marketing, w dodatku bardzo ważny. W swojej praktyce jako marketer spotkałem się wiele razy z bagatelizującym podejściem do SEO przez niektórych klientów. Którzy myśleli, że sam fakt, że mają stronę internetową tak jakby zamyka temat. Bo przecież strona jest prawda? Jak się okazuje, to trochę za mało. Żeby strona była w miarę dobrze widoczna potrzebuje paliwa, a tym paliwem jest treść, SEO i social media marketing. W SEO bardzo ważny jest odpowiedni dobór słów kluczowych, tak by Google zrobił jej fajny crawling i doszło do indeksacji. Przydatna jest tu oczywiście znajomość takich narzędzi jak Google Analytics i Google Search Console. Poza treścią i słowami kluczowymi ważna jest też optymalizacja techniczna, optymalizacja UX, oczywiście też odpowiedni dobór domeny. Nie jest wielką tajemnicą, że strony internetowe z ciekawymi blogami mają lepsze pozycjonowanie, jak i też oczywiście oglądalność.
Zatem miejcie blog i go powiększajcie dobrymi jakościowo treściami.

Employer Branding i Personal Branding.
Czyli marka pracodawcy i marka osobista. To marketing wizerunkowy, można by rzec PR-owy. W przypadku korporacji też CSR-owy. Nieodłącznie powiązany ze wszystkimi rodzajami marketingu wymienionymi wcześniej. Jednak w mojej ocenie silniej ukierunkowany na emocje, przez co też na tworzenie wrażenia. Więc kompetencyjnie sprawdzą się tutaj na pewno lepiej osoby z bardzo silnie rozwiniętą inteligencją intra i interpersonalną, dobrze rozumiejące psychologię społeczną i socjotechnikę. Nie będę tutaj opisywał czym jest EB, PB, PR i CSR, definicji jest wiele.
Za to zatrzymam się przy tym, czym jest wizerunek i jaką ma on moc oddziaływania. To właśnie poza treścią wizerunek ma olbrzymi ładunek socjotechniczny.

Bardzo lubię interpretacje prawnicze, bo są konkretne i logiczne.
Dlatego przytoczę pewne orzeczenie Sądu Najwyższego odnośnie wizerunku.
Cytuję:
„Wizerunek łączy się w orzecznictwie z dostrzegalnymi, fizycznymi cechami człowieka, składającymi się na jego wygląd i pozwalającymi na identyfikację. Wizerunek, poza zewnętrznymi cechami fizycznymi, może obejmować dodatkowe elementy, związane, przykładowo, z wykonywanym zawodem, takie jak charakteryzacja, ubiór, sposób poruszania się i kontaktowania z otoczeniem.” (Wyrok Sądu Najwyższego, z dnia 10 listopada 2017 r., sygn. akt: V CSK 51/17).

Jaskrawym tego przykładem mogą być znani politycy lub artyści. Przyznacie sami, że wielu z nich silnie działa na emocje tłumu. No właśnie, bo emocje, to też marketing. A że ludzie lubią różne emocje, lub brak emocji, to mówiąc kolokwialnie „każda zmora znajdzie swojego amatora”. Stąd przykładowo niektóre marki osobiste choć popularne, są niskiej jakości, słabej wiarygodności, lub są po prostu śmieszne, ale swoją widownię (personę) mają. Nie można oczywiście zapomnieć o samym (czystym) pojęciu jakim jest Branding. Niektórzy mówią, że to budowanie świadomości marki. I mają rację.

Strategia i analityka.
Marketing to także analityka i strategia.
A właściwie nie „także”, bo to coś bardzo ważnego, o dziwo często pomijanego, często traktowanego po macoszemu. Analityk mierzy efekty, strateg tworzy strategie i plany. Tu rekruterzy mają duży problem, rola stratega lub analityka staje się tak jakby jedną z wielu wymaganych kompetencji przypisanej do innej roli. Przy prostych projektach nie ma w tym nic zdrożnego, jednak przy projektach ciężkich uważam to za błąd. Do tych zadań niezwykle ważna jest umiejętność myślenia krytycznego, analitycznego i strategicznego. No i umówmy się, większość HR-owców i rekruterów nie jest w stanie tego w żaden sposób zweryfikować, stąd panuje tu w ocenach uznaniowość i duża doza „wydaje mi się”. Dobrze by było, aby strateg potrafił też myśleć lateralnie, a nie jedynie binarnie lub pozytywnie. Prawdziwy strateg potrafi zobrazować różne scenariusze, też te złe i rozumie ich cykle logiczne, dzięki czemu będzie potrafił w trakcie projektu dokonywać trafnych korekt. I rzecz niezwykle istotna.
Strateg poza jakąś wiedzą specjalistyczną powinien mieć bardzo dużą wiedzę ogólną, z różnych dziedzin.

Tak na szybko jeszcze, jeszcze co nieco, żeby rozpalić żar namiętności…
Marketing wychodzący (outbound marketing), marketing przychodzący (inbound marketing), E-mail marketing, marketing partyzancki (guerilla marketing), marketing w wyszukiwarkach SEM (search engine marketing, SEO+PPC), marketing organiczny (organic marketing), marketing influencerski (influencer marketing), marketing afiliacyjny (affiliate marketing), marketing szeptany i referencyjny (word of mouth & referral marketing), marketing behawioralny (behavioral marketing), marketing marki (brand marketing), to wszystko tapla się w reklamie, a obecnie spaja wszystko stalową ręką niczym wujek Stalin Digital Marketing. Właściwie prawie wszystko co dzisiaj zrobisz w marketingu, to jest digital. Dorzućmy do tego jeszcze neuromarketing, marketing nostalgiczny, socjotechnikę, marketing relacji, marketing mobilny, Public Relations. A co mi tam, dorzućmy jeszcze robienie stron WWW, UX design, pracę grafików takich i owakich, fotografię, video, postprodukcję. I mamy prawdziwy Babilon. Właściwie Babilon powinien nazywać się w starożytności właśnie Marketing.

Szanowny rekruterze, a to tylko teoria i nazwy.
Nawet nie będę wspominał o całej reszcie jak narzędzia, metody, metodologie, idee i fiksacje, a jest ich cały legion
, bo to branża… kreatywna.

Tematu w tym wpisie oczywiście nie wyczerpałem, marketing jest bardzo obfitym i kolorowym obszarem. Jest oceanem zdarzeń. Jego wielopoziomowość sprawia, że powstają różne miksy i fiksacje stanowisk nazywających się często tak samo, a w rzeczywistości będących czymś od siebie różnym. Nie wspominając o klasyce dysonansu, jaką jest mylenie pracy marketingowca z pracą sprzedawcy handlowca.

To powoduje, że w zasadzie nie ma żadnej standaryzacji i panuje olbrzymi rozrzut kompetencyjny. Tak obfita masa tematów oczywiście nie ułatwia pracy rekruterom. Jednak osoba rekrutująca do marketingu powinna przynajmniej w stopniu średnim znać kilka najbardziej popularnych jego odmian, powinna rozumieć występujące w marketingu zależności. Bez tego nie ma szans na trafny dobór odpowiednich kandydatów… chyba, że przez przypadek.
Z tego co wiem od osób z marketingu, większość z nich w trakcie rekrutacji spotyka się z bardzo szablonowym podejściem ze strony rekruterów, którzy poza odhaczeniem dat w CV, wymyśleniem często bezsensownej pracy domowej i wpisaniu w tabelkę „skali umiejętności”, czy rzekomym zbadaniem motywacji… nie mają pomysłu na dobrą rekrutację marketera. I mieć go nie będą, jeśli nie zrozumieją tego oceanu jakim jest marketing.
Dlatego mam nadzieję, że ten artykuł być może skłoni niektóre osoby do refleksji i pomoże zainicjować proces doskonalenia się w rekrutacji barwnego panteonu marketerów wszelakich. A jest z czego wybierać, tylko trzeba umieć.
No i chcieć.

Jak dobrze rekrutować dowiesz się klikając w link poniżej – poradnik.

LINK:

https://dobryhr.eu/jak-dobrze-rekrutowac-badz-jak-rys-nie-jak-zajac/

Autor: Jakub Iciaszek
Wszelkie prawa zastrzeżone.

Wesprzyj autora poprzez patronat.

patronite.pl/dobryHR

UDOSTĘPNIJ ARTYKUŁ