Piszę ten tekst, by wyrazić moją sympatię do miejscowości Kadyny. To wpis łączący pierwsze wspomnienia zawodowe, hotelarskie historie oraz rekomendacje miejsc i filmów. Zachęcam, by podczas lektury włączyć w tle utwór „Four Rooms – Vertigogo” lub „Four Rooms Theme Song”, bez problemu znajdziesz je na YouTube. Muzyka ta świetnie sprawdzi się jako podkład do tego artykułu. Jeśli już słuchasz tego kawałka, to możemy przejść dalej. Tak, znajdziesz tu elementy storytellingu, ale zapewniam, że nie będzie nudno. Kadyny to urokliwa miejscowość, której historia i atmosfera przyciągają zarówno tych pragnących odpoczynku, jak również miłośników historycznych refleksji. Jestem pewien, że każdy, kto tu raz zawita, poczuje magię tego miejsca i z chęcią powróci, by odkrywać jego kolejne zakamarki.
Cztery pokoje i zaklęte rewiry. HoReCa to trudna branża.
Kto nie przepracował w hotelarstwie choć jednego miesiąca w swym życiu, ten nie wie czym jest abstrakcja w pracy. No może poza policjantami i ratownikami medycznymi. Z tym, że oni jeżdżą na tak zwanych bombach, czyli na głośno i na migocząco. W hotelarstwie na jazdę na bombach pozwolić sobie nie można. Mam na myśli oczywiście serwis z pierwszej linii frontu, czyli pracę na recepcji lub w gastronomii, szczególnie w nocy. Spryt, dyskrecja i stalowe nerwy, to kompetencje niezbędne w tej pracy, ważniejsze nawet od języka obcego, szczególnie w nocy. W dzień za biurkiem biurwy hotelowe i dzienna recepcja tego nie uświadczą. To świat poza ich zasięgiem. To nie ich rewiry.
Część z Was prawdopodobnie oglądała film pod tytułem „Cztery pokoje” w reżyserii Quentina Tarantino i Allison Anders. Gdzie w rolę boya hotelowego wciela się genialny Tim Roth. Ten film to petarda, oglądam cyklicznie raz na kilka lat, nigdy mi się nie nudzi. To czarna komedia przedstawiająca jedną noc z pracy pewnego nerwowego jegomościa z obsługi nocnej. Poza trupami i reinkarnacją antycznej bogini potwierdzam… praca w nocy w hotelu, gdy dzień pechowy nastanie, to jest szajba totalna i niejeden scenariusz filmowy takimi historiami się posiłkował. W filmie gra też Madonna.
Z polskich produkcji z tematyki hotelarsko-gastronomicznej polecam wspaniały dramat obyczajowy „Zaklęte rewiry” w reżyserii Janusza Majewskiego z debiutem młodziutkiego wtedy Marka Kondrata, oraz fenomenalną rolą Romana Wilhelmi. To też musisz zobaczyć.
Historia Kadyn w skrócie. Polubili tę wieś Krzyżacy, Jan Bażyński, Wilhelm II Hohenzollern.
Tak, moje dwie pierwsze prace, to były dwa hotele, recepcja, najczęściej noc.
Oba hotele znajdują się we wiosce Kadyny około 17 km od Elbląga. Ta prześliczna i senna wieś „za Niemca” zwana Cadinen leży sobie nad malowniczym Zalewem Wiślanym. Pierwsza wzmianka historyczna o tym miejscu pochodzi z 1255 roku. W wieku XIII-stym Krzyżacy postawili tam dwór obronny z folwarkiem, mieli rozmach, z resztą jak zawsze. Tak Kadyny stały się siedzibą komturstwa. Zanim dotarli tu Krzyżacy, to urzędowali tu sobie Pogezanie, było to plemię staropruskie. Po klęsce Krzyżaków pod Grunwaldem i z powodu ich rosnącego zadłużenia w 1431 roku Kadyny przechodzą w ręce szlachcica Jana Bażyńskiego. Ten znany Jan stworzył Związek Pruski, choć wcześniej jakiś czas był w służbie krzyżackiej, to potem jednak zmienił zdanie. Kadyny pozostały w rękach rodu Bażyńskich do 1605 roku, kiedy to odsprzedali je Elblągowi. W Kadynach znajduje się jedno z najstarszych drzew w Polsce, ponad 700 letni dąb, zwany dębem… Bażyńskiego. Kadyny, to nie jest byle jaka wieś, bo to wieś z przystanią morską, z działającą do 2008 roku stadniną koni należącą do skarbu państwa, wieś leżąca na trasie Kolei Nadzalewowej, z klasztorem Franciszkanów i z dwiema plażami publicznymi. No i znajdowała się tam letnia rezydencja cesarza Wilhelma II Hohenzollerna, czyli ostatniego króla Prus i Cesarza Niemiec, który to stał się właścicielem tego miejsca 15 grudnia 1898 roku.
Także wiocha to sami przyznacie nie byle jaka, na bogato.
Do tego jest to „mini land” z dwoma blisko siebie stojącymi i konkurującymi hotelami.
W obu miałem szczerą nieprzyjemność pracować.
Z czego w jednym miałem sympatycznego szefa nie-Polaka, a w drugim szefa socjopatę Polaka.
Ale wracając do moich czterech pokoi i moich zaklętych rewirów sprzed lat.
Z kategorii zdarzeń dziwnych, lecz w hotelarstwie nocą zdarzających się, więc będących nieodłączną częścią tego specyficznego ekosystemu…
Po wielu latach pamiętam najbardziej trzy sytuacje…
Historie hotelowe z Kadyn. Nocą było najciekawiej.
KASZLĄCA NIECHCIANA… RUMIANA PORWANA…
Ciekawą, ale i trudną nocą była noc prostytutek.
Przyjechali późno w nocy jacyś lokalni Panowie biznesmeni. Zamówili sobie cztery prostytutki, z czego jedna ciągle kaszlała. Tak się stało, że trzy Panie, w tym ta kaszląca nie spodobały się i się z nimi kulturalnie pożegnano. Za to jeden z Panów biznesmenów jedną Panią „przechwycił”. Nazwałem ją „Rumiana”, bo przed była rumiana, a po rumiana jeszcze bardziej.
Jednak to przechwycenie trwało chyba nieco dłużej, niż sekuritate dowożące planowało.
Wczesnym rankiem zwalili mi się na głowę na obiekt dwaj łysi duzi panowie w dresach, w dodatku nie mieli czegoś takiego jak szyja, ale mieli złote łańcuchy na szyjach. Mieli różne życzenia poszukiwawczo-detektywistyczne, jednak nie mogłem ich spełnić. Bo bym naruszył spokój nocny normalnych gości hotelu. Nalegali, ja odmawiałem, negocjacje zaczynały być dla mnie coraz mniej miłe, jeden z panów wszedł mi na recepcję. Chciał gdzieś dzwonić z telefonu z recepcji, bo mu jego komórka nie działała. To były czasy, kiedy telefony komórkowe były wielkości cegły i miały antenki i czasami faktycznie gubiły zasięg.
Na szczęście bladym świtem Pani odnalazła się.
Była wesoła, rumiana, bardzo zadowolona. Pojechali… moje piekiełko skończyło się.
Dodam tylko, że nie miałem wpływu na to, co się wydarzyło i byłem jedyną osobą na obiekcie po godzinie 24. Kocham noc i jestem nocnym zwierzęciem, jednak użeranie się w nocy z prostytutkami i dresiarzami nie należy to zajęć specjalnie miłych. O tym powiedziałem kierowniczce recepcji nad ranem. Zupełnie niepotrzebnie, bo musiałem potem słuchać rad i porad i biadolenia.
ZAŁATWIMY TO JAK MĘŻCZYŹNI TY ŻYWCU Z ŻYWCA…
W trakcie pewnej imprezy integracyjnej przedstawicieli chyba handlowych z browaru Żywiec jeden z nich posądził mnie o kradzież piwa z „kija”. Był to przysadzisty, lecz haniebnego wzrostu jegomość. Złapał mnie za krawat przyciskając do ściany. Naruszył moją strefę bezpieczeństwa.
Pamiętam poczułem się zagrożony, zdenerwowałem się. Odepchnąłem go mocno. Coś dalej mamrotał. Postanowiłem złożyć mu dżentelmeńską propozycję załatwienia tej sprawy po męsku po godzinie 8 rano, gdy skończę pracę. Nie skorzystał, choć mógł. Złożył też na mnie skargę do właściciela hotelu.
Okazało się następnego dnia, że to barmani kradli piwo, a nie ja recepcjonista.
Przeproszony nie zostałem nigdy. W hotelarstwie niestety brak kultury względem personelu jest traktowany jako zakres obowiązków. Właściciel hotelu powiedział jedynie „nie przejmuj się Kuba”.
Dobre i to.
TOWARZYSZKO. PANI SIĘ UBIERZE. PANI WYJDZIE…
Nadeszła pewnego dnia taka wiekopomna noc, nazwijmy ją nocą Walpurgii, że wyciągałem w nocy z basenu nagą pijaną w sztok Rosjankę. Fakt, przyznam, że widok biustu falującego razem z falującą wodą miał swój urokliwy potencjał. Lecz okoliczności mi nie sprzyjały. Towarzyszka z Kaliningradu na ten basen jakimś cudem włamała się, bo był zamknięty jak zawsze w godzinach nocnych. Może to był jej ukryty talent Gallupa. No i niestety nie reagowała na moje prośby opuszczenia basenu. Co więcej… uciekała mi, gdy próbowałem ją złapać. Nie chciała za cholerę wyjść z basenu, choć był to środek nocy. W końcu po jakimś czasie ją złapałem, z basenu wyciągnąłem. W trakcie tego zajścia będąc jeszcze w basenie złapała mnie za nogawkę od spodni i mi te spodnie rozerwała. Do końca zmiany, czyli do godziny 8 rano chodziłem w rozerwanych spodniach. Ale byłem tak zmęczony, że niespecjalnie się tym przejmowałem.
Kierowniczce recepcji gdy przyszła rano nic o zdarzeniu nie powiedziałem. Nauczyłem się wcześniej, żeby dziennej zmianie za dużo nie opowiadać, bo i tak nie zrozumieją. I żeby nie słuchać stękania i marudzenia w stylu „co by było można zrobić, gdyby coś”.
Szanuj personel hotelu… podsumowanie.
Podsumowanie.
– Wrażliwym i intelektualistom pracy w hotelarstwie raczej nie polecam
– Lubiącym nietypowe akcje i ciągłe niewysypianie się tę pracę polecam
– Na studiach z hotelarstwa nie uczą hotelarstwa, tylko teorii z ekonomii i zarządzania
– Noce w niektórych hotelach lekkie nie są
– Praca w hotelarstwie bywa ciężka
– Pijane nagie kobiety w basenach hotelowych stanowią zagrożenie, a nie atrakcję
– Przedstawiciele handlowi na integracjach są jak dzieci na koloniach
– Z dużymi Panami bez szyi należy rozmawiać spokojnie, by nie stali się reinkarnacją boga wojny Marsa
– Kadyny polecam do odwiedzenia, bo to piękne miejsce
– Cesarz Wilhelm II Hohenzollern miał w Kadynach fajnie
– Warte zobaczenia są filmy, o których wspomniałem, mianowicie „Cztery pokoje” oraz „Zaklęte rewiry”
I pamiętaj… szanuj personel hotelu, bo to że płacisz za pobyt w jakimś miejscu, to nie oznacza, że płacisz za brak szacunku do pracujących tam ludzi.
Niektórzy z nich mogą pamiętać Cię do końca życia.
I potem napisać o Tobie artykuł w internecie, o tym jaki byłeś niegrzeczny.
Zdjęcie tytułowe własnego autorstwa.
Kadyny 2023 Zalew Wiślany.
Zapraszam również do przeczytania tekstu o Malborku i Krzyżakach.
LINK:
https://dobryhr.eu/malbork-i-krzyzacki-biznes-historia-od-zamku-do-zamku/
Autor: Jakub Iciaszek
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Wesprzyj autora poprzez patronat.