HR bez cenzury i bez malowania trawy na zielono.
W artykule tym zaprezentuję Państwu ciekawe wypowiedzi dwóch osób z branży HR, które reprezentują tę samą branżę, ale dwa kompletnie różne zawody. Obie osoby, to eksperci, którym na sercu leży dobro branży HR i jej jakość. Obie te osoby mają bardzo duże doświadczenie zawodowe i znajomość rynku pracy. Mało w tym artykule będzie mojej inwencji. Nie chcę swoją narracją naruszyć oryginalnych wypowiedzi tych osób. Artykuł ku głębszej refleksji dla osób z branży HR, ale i dla osób z szeroko pojętego Biznesu. Chciałbym też serdecznie podziękować moim rozmówcom za zgodę na opublikowanie ich wypowiedzi. Z racji na bezpieczeństwo zawodowe moich rozmówców wypowiedzi są anonimowe. Artykuł ten ukazuje esencję problemów HR i jest dobrym uzupełnieniem do mojego wcześniejszego artykułu o nurtach w HR i deprecjacji roli HRBP. Esencję w tym znaczeniu, że uwagi wychodzą z samego gniazda. Dla chcących coś zmienić jest to dobra diagnoza. Dla kandydatów biorących udział w rekrutacjach cenna wiedza pokazująca z czym wielu z nich się nieświadomie i bezwiednie zderza. Dla biznesu to kubeł zimnej wody na głowę pokazujący dlaczego tak wiele wakatów jest przykładowo nieobsadzonych. Starajmy zachować się też jakiś balans w ocenach sytuacji. Nie wszystko co złe w HR pochodzi z HR. Ale często sporo jednak tak. Bo to potężny miks zdarzeń i ludzi.
Headhunter mówi jak jest na rynku. Ryba psuje się od głowy.
„… dosyć trudno pracuje się, ale mam naprawdę dużo wyzwań związanych z krótkim dostarczeniem kandydatów na dwa procesy .. muszę przetasować listę klientów w przyszłym roku i starać się nie pracować bez zaliczki. Firmy jak (tu padają nazwy znanych agencji) podsyłają kandydatów na wszystko bez żadnej wpłaty i jest syf na rynku. Klienci są rozpuszczeni. Te wszystkie błędy w HR wynikają z faktu złych umów z agencjami. Te prześcigają się wzajemnie starając się spełnić wszystkie wymagania i podsyłają kandydatów z bazy za darmo, bez telefonów, bez feedbacku. Stąd się psuje ten rynek. Od głowy. Ryba się psuje od głowy. Ja tak nigdy nie robię, ale spotkałam się z taką praktyką. Wiele lat sama pracowałam w dużych agencjach i wiem jaka jest polityka. Nie liczy się jakość tylko kto jest szybszy. Klient daje zlecenie w ciągu jednego dnia ma pulę kandydatów na mailu. Skoro ich dostaje za darmo, to wybrzydza. Wstrzymuje rekrutacje, bada rynek, bada ile jest dostępnych kandydatów na dane stanowisko, albo jakie mają oczekiwania finansowe. Potem się wycofuje z rekrutacji mówiące, że taka decyzja wewnątrz organizacji. Kandydaci nie dostają feedbacku. Rekruterom się nie chce (nie mają czasu skoro kasa za to nie wpadnie), albo już mają kolejne zlecenie. I tak właśnie powstały działy HR (panicze i księżne), które wiecznie czegoś szukają w profilach.. a to zła aplikacja, a to zła motywacja, a to za wysokie doświadczenie, a to za małe, a to nie ma certyfikatu, a to nie zna angielskiego na C1…”
Analityk HR zabrał głos. HR jest jak wspólnota wyznaniowa urzędników.
„Z HR odszedłem przed wielu laty, w okresie kiedy dziedzina ta była jeszcze w powijakach. Od tego czasu nie miałem z nią jakiejś bliższej styczności. Wyjątkiem były nieprzyjemne działania, które odczuwałem na własnej skórze. Kładłem to jednak na karb branży, w której pracuję. (Tu pada nazwa branży) zawsze była bardzo upolityczniona i wiele podejmowanych tu decyzji może być co najmniej niezrozumiałych dla ludzi mających dostatecznie trzeźwy ogląd rzeczywistości. Stan HR, jaki postrzegam po ponownym przyjrzeniu się zagadnieniu wprawia mnie prawie w osłupienie, mimo że te moje analizy są dość pobieżne i dotykają prawdopodobnie tylko wierzchołka góry lodowej. HR to obecnie, według mnie, jakaś wspólnota wyznaniowa kultywująca swoje stare rytuały i wciąż tworząca nowe. To z jednej strony totalna niekompetencja zatrudnionych tu ludzi, zwyczajnych urzędników, którzy mają się jednak za Bóg wie co i roszczących sobie prawo do konstruowania „systemów HR w przedsiębiorstwie”.
Z drugiej strony – „nadkompetencja” innych, pokładających nadmierną wiarę w możliwość oceny cech i pracy ludzi za pomocą informatycznych algorytmów i wskaźników tworzonych na wzór tych, stosowanych w finansach. Koncepcja HR powinna być gruntownie przemyślana, bo obecnie są to służby bezwzględnie wykorzystywane przez zarządy do realizacji własnych celów, niekoniecznie zgodnych z interesami organizacji jako całości, albo enklawa specjalistów tworzących coraz wymyślniejsze metody „zarządzania zasobami ludzkimi”, coraz bardziej odległe od rzeczywistości i kompletnie niezrozumiałe dla „biznesu”, na co się często skarżą między sobą siedzący w swoim „silosie” czciciele tego kierunku.”
Bez cenzury, lecz anonimowo.
I bez podsumowania z mojej strony.
Uważam, że nie jest tu potrzebne.
Autor: Jakub Iciaszek + rozmówcy
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Wesprzyj autora poprzez patronat.