Opcja open to work na Linkedin. Jak używać i czy warto?
To mocno zależy od tego kim jesteś oraz od sporej ilości determinantów zewnętrznych. Teoretycznie sprawa powinna wydawać się prosta, a odpowiedź oczywista. Po to to wymyślono, aby można było komunikować społeczności i rekruterom, że jest się otwartym na nowe wyzwania zawodowe. I nie ma w tym nic złego, że osoba poszukująca oznajmia, że szuka pracy. Ma do tego prawo. Jest demokracja, każdy ma prawo robić co chce i jak chce, o ile jest to legalne.
Niestety temat komplikuje się.
Zapytacie dlaczego?
Dlatego, że nie wszyscy ludzie są dobrzy, mądrzy, szczerzy i sympatyczni.
Na portalu Linkedin jak i na każdym innym portalu internetowym jest wiele osób żyjących w świecie toksycznych przekonań. Jest też wiele osób funkcjonujących w oparciu o swoje silne błędy poznawcze. A także osoby o przekonaniach dyskryminacyjnych. Jak również osoby zarabiające na tym całym zamieszaniu.
Więc wychodząc z jakimkolwiek komunikatem, w tym też z komunikatem „open to work” trzeba liczyć się z dużą ilością zmiennych względem odbioru i oczekiwanego skutku. Trzeba też zaznaczyć, że nie każdy jest odbierany tak samo. I tak jest bez względu na to, czy podoba Ci się to co piszę, czy też nie.
Status open to work. Na co zwrócić uwagę przed podjęciem decyzji?
Co musisz brać pod uwagę?
– to kim jesteś zawodowo
– to czy wypracowałeś markę osobistą, czy też nie i jak jest ona odbierana
– jaki masz wizerunek (to nie to samo, co marka osobista)
– to jaką wypracowałeś sobie sieć kontaktów
– to w jakim wieku jesteś i jaką masz płeć
– jak to komunikujesz
– jak często to komunikujesz
– co oferujesz, czy tylko oczekujesz
Oficjalnie nikt nie przyzna się na Linkedin, że przykładowo bierze pod uwagę kryterium wieku lub płci. Może co u niektórych powstać nawet święte oburzenie, że w ogóle śmiałem o tym wspomnieć. Bierz proszę poprawkę na to, że na portalu Linkedin nie brakuje hipokrytów i pozorantów. To typ ludzi, którzy co innego myślą, a co innego robią. Schematy jakie zaraz opiszę są czymś na zasadzie prawdopodobieństwa, nie prawdą absolutną. Opieram to co piszę na dużej wiedzy w tym zakresie jaką zdobyłem na przestrzeni ostatnich lat poprzez prowadzenie setek rozmów, wielu konsultacji oraz bardzo licznych obserwacji ludzkiego zachowania na portalu. Obserwacje większości moich rozmówców również były podobne do moich. Jako, że spotkałem się z atakami na moją osobę z powodu wyrażania tych opinii dodam jeszcze, że nie ja tę rzeczywistość wymyśliłem, ja tylko to obserwuję i opisuję i mi także nie podoba się wiele z tych rzeczy. Czym innym to opisać, czym innym tak robić, to wydawać powinno się oczywiste. Tłumaczę to ponieważ wiem, jak wiele emocji powstaje przy tym wątku. Dlatego proszę o wyrozumiałość.
Zielony baner. Taktyka negocjacji podwyżki. Czy to dobre narzędzie?
Szanowni Czytelnicy. Pozwólcie, że na małą chwilę zatrzymam się przy pewnej intrygującej kwestii. Status „open to work” na LinkedIn nie zawsze służy jedynie do szukania nowych możliwości zawodowych. Czasem staje się subtelnym, acz wymownym sygnałem wysyłanym do obecnego pracodawcy, że pracownik nie jest do końca zadowolony z obecnych warunków pracy lub wynagrodzenia i rozważa inne opcje, albo udaje, że rozważa inne opcje. Zdarza się, że jest to swoista forma wywierania presji w negocjacjach, mająca na celu wymuszenie poprawy warunków pracy lub podwyżki. Taka taktyka może wydawać się ryzykowna, a pracodawca lub dział HR przecież łatwo może to zauważyć na portalu Linkedin. Z moich rozmów z kandydatami wynika, że nierzadko przynosi ona oczekiwane rezultaty. Dlaczego? Ponieważ pracodawcy widząc taki sygnał, często wolą działać prewencyjnie, aby zatrzymać wartościowego pracownika, niż szukać kogoś nowego. Jednakże, taktyka ta nie zawsze kończy się sukcesem. Istnieje bowiem ryzyko, że pracodawca zamiast wyjść z ofertą lepszych warunków, potraktuje to jako sygnał do szybszego zakończenia współpracy. Wszystko zależy od relacji panujących w firmie. Niemniej jednak status „open to work” staje się narzędziem nie tylko do szukania nowych wyzwań, ale także narzędziem do negocjacji wewnętrznych, które mogą przynieść zaskakujące efekty. Zaskakujące pozytywnie lub negatywnie.
Green label rozpala skrajne emocje. Lepiej je kontrolować.
Pod postem pewnego autora na Linkedin, który zadał pytanie cytuję:
„Czy komuś ta funkcja kiedykolwiek zadziałała? W sensie, że dodał sobie status i znalazł pracę z Linkedin.”
Rozgorzała burzliwa dyskusja, w niektórych miejscach bardzo emocjonalna, często infantylna. Pozwoliłem sobie zamieścić tam komentarz, który zyskał dużo pozytywnych reakcji, było ich ponad 50. Napisałem go w formie dość bezpośredniej symbolicznej prezentując wirtualne persony, pewien schemat prawdopodobieństwa. Oczywiście, jak to przy tematyce polaryzującej wyłonili się również triggerzy i święcie oburzeni. Zostałem z tego powodu przez kilka osób zaatakowany personalnie, mimo, że mój komentarz nie odnosił się personalnie do nikogo. To pokazuje, że są osoby, które nie potrafią komunikować się w wirtualnym świecie.
Podam Wam trzy przykłady takich randomowych osób. Pewną Panią Olgę, która poczuwała się do tego, aby napisać mi, co ja jako autor i specjalista w danej tematyce mogę pisać. Choć ta Pani specjalistką odnośnie tego zagadnienia nie była, a ja o poradę nie prosiłem.
Ty również z dużym prawdopodobieństwem będziesz dostawać porady o które nie prosisz, gdy wejdziesz w interakcje związane z tematami „pracowymi”.
Inną ciekawą reakcją była reakcja Pana Roberta, który posądzał mnie o brak szacunku do między innym pracowników fizycznych, chodził o słowo „hydraulik”. Pan Robert spłycił sobie funkcję hydraulika do prawdopodobnie niewykwalifikowanego robotnika, w ten sposób sam okazał brak szacunku do hydraulików nie rozumiejąc, że hydraulik to specjalista, nie gorszy od niego, a nawet bardziej ceniony na rynku pracy od akurat jego profesji.
Na Linkedin jest bardzo wielu takich ekspertów od rynku pracy.
Z kolei pewna Pani Joanna odebrała przykład symboliczny „Monika od marketingu” niezwykle personalnie posądzając mnie o pogardę. Tak, w social mediach są ludzie lubiący nadużywać mocnych słów.
Tego typu osoby będą przenosić na Ciebie swoje projekcje i kompleksy.
To przykłady użytkowników, którzy nie potrafią czytać ze zrozumieniem, albo nie dysponują odpowiednią wiedzą w jakimś zakresie, ale na dany temat wypowiadają się, z reguły niemerytorycznie, a jedynie emocjonalnie. Tu dystans, czy myślenie logiczne i abstrakcyjne nie istnieje. To paradoksy komunikacyjne, niestety w Internecie jest tego pełno.
Dlatego Ty jako osoba szukająca pracy i komunikująca to poprzez green label „open to work” też na tego typu osoby trafisz – siłą rzeczy.
Niektóre osoby nie zrozumiały, że mój komentarz to uproszczony, nieco humorystyczny schemat, który miał jedynie zwrócić uwagę na pewne mechanizmy. Jego celem było ułatwienie ludziom podjęcia świadomej decyzji przed przypięciem zielonego znacznika z napisem „open to work”. Warto przed takim krokiem zastanowić się nad jego plusami i minusami oraz podejść do tematu strategicznie. Przemyśleć kim jestem, w jakim środowisku funkcjonuję i co chcę osiągnąć.
Komunikacja na portalu Linkedin to forma marketingu, a marketing to nie tylko to, co nam się wydaje. Marketing to twarda rzeczywistość z wieloma zmiennymi. Co jednej osobie przynosi efekty, u innej może nie zadziałać. Zielony znacznik nie jest cudownym lekiem, który wyleczy każdy kryzys każdego poszukiwacza pracy. Dlatego warto, aby osoba zainteresowana samodzielnie lub z pomocą innych zastanowiła się, czy takie działanie w jej przypadku ma sens. Co więcej, można tę opcję po prostu wypróbować i osobiście ocenić, czy przynosi więcej korzyści, czy szkód.
Funkcja open to work. Komentarz z Linkedin. Kontrasty i reakcje.
Poniżej mój komentarz spod wspomnianego wcześniej postu osoby pytającej o działania związane z „open to work” na Linkedin. Przeczytaj go na spokojnie, bez zbędnych emocji. I nie przez pryzmat swojego ego. Nie obrażaj się, bo nie ma na co. Kontrast jaki wytworzyłem tymi wirtualnymi personami ma jedynie uwypuklić różnice w odbiorze – a zaufaj, te różnice są.
„Jednym pomaga, dla innych to samobójstwo.
Wszystko zależy kim się jest i co się robi.
Marketing, persona – czyli po prostu odbiór przez subiektywne odczucia, nie zawsze mądre.
Programista, hydraulik lub Monika lat 25 od merketingu… tak potencjalnie znajdzie pracę.
Manager level B lub C, lub osoba z rozpoznawalną marką osobistą robi sobie zieloną oponą potencjalnie więcej szkody, niż pożytku, bo to osłabia rating takiej osoby (jakiś umowny rating w świecie rekruterów).
Czyli im coś niżej lub bardziej techniczne, to zielona opona jest potencjalnie ok.
Im wyżej i mniej techniczne, to zielona opona niezbyt.
Młodzi postrzegani są wtedy jako proaktywni.
Starsi jako nieudacznicy.
Więc to też kwestia wieku.
A nawet płci.
Z obserwacji widzę, że kobietom to bardziej służy.
Mężczyznom nieco rzadziej.
Przykłady kontrastowe. Anegdotyczne, lecz jak najbardziej realne.
Monika od marketingu lat 25 mając zieloną oponę i się ogłaszając – społeczność prawdopodobnie odbierze to „ale fajnie Monika super, poszerzam zasięg”.
Krzysiek z IT lat 31 mając zieloną oponę i się ogłaszając – społeczność prawdopodobnie odbierze to „ale fajnie Krzysiek super, poszerzam zasięg”.
Tadeusz manager operacyjny lat 47 mając zieloną oponę i się ogłaszając – społeczność potencjalnie odbierze to „ale cienias, co to za manager co musi szukać, przecież jakby był dobry, to by nie szukał”, wynikać to będzie ze stereotypów i błędów poznawczych odbiorców.
Jeszcze na koniec.
Niespecjalnie sugeruj się też wypowiedziami rekruterów i doradców kariery, którzy nie zbadali Twojej sytuacji dokładnie. Kilku powie Ci, że warto, że zrób tak, widzimy Cię dzięki temu. Kolejnych kilku pomyśli, że to zły pomysł, ale powie Ci, że to dobry pomysł, bo tak jest im wygodniej. Z kolei inni powiedzą Ci, że to pomysł fatalny.
Przed podjęciem tej decyzji zawsze przeanalizuj dokładnie swoją sytuację i kilka razy się nad tym zastanów.
Być może akurat dla Ciebie będzie to strzał w dziesiątkę.
Lub też nie.
Skuteczny profil na Linkedin – to też przeczytaj.
LINK:
https://dobryhr.eu/profil-na-linkedin-strategia-i-komunikacja/
Autor: Jakub Iciaszek
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Wesprzyj autora poprzez patronat.