Gdy jesteś open to work, to uważaj na rozwój osobisty.
Jesteś open to work na Linkedin, szukasz pracy, zmiany zawodowej, czy jak zwał, tak zwał, to przeczytaj ten tekst. Przy okazji wiedz, że to jak to nazwiesz, to tylko kosmetyka. Czy powiesz to językiem ludzi, czyli że szukasz pracy, czy językiem orwellowskim, czyli że szukasz nowych wyzwań zawodowych, to każdy i tak odbierze to w ten sam sposób. Szukając nowych wyzwań wcale nie stajesz się bardziej wyzywający, czy zajebisty… niestety, przykro mi.
A właśnie tak będą Cię indoktrynować…
W ostatnich latach rynek rozwoju osobistego i doradztwa kariery przeżywa prawdziwy rozkwit. Niby fajnie, ale tak naprawdę jest to smutne. W toku tekstu wytłumaczę Ci dlaczego. No ale nic dziwnego, żyjemy w czasach dynamicznych zmian gospodarczych, ciągłych kryzysów, niestabilności zatrudnienia oraz bezprecedensowego tempa rozwoju technologii. W obliczu takich wyzwań i turbulencji na rynku pracy wiele osób zwraca się do doradców kariery, różnych coachów i trenerów motywacyjnym w nadziei na znalezienie sensownych wskazówek, które pomogą im odnieść sukces, pracę znaleźć w sensie. Jednakże, zamiast być ratunkiem, wiele z tych osób tylko szkodzi osobom poszukującym pracy. Brzmi paradoksalnie? Tak, ale prawda często bywa niewygodna. Niezwykle istotna jest tu świadomość osoby korzystającej z takich usług oraz jej filtry poznawcze i inteligencja. Przyjrzyjmy się bliżej, dlaczego tak się dzieje, że dochodzi do nadużyć.
Powierzchowne porady i gotowe rozwiązania na tacy.
Typowe hasła i obietnice, jakie proponują doradcy kariery i mówcy motywacyjni, to „zmień swoje życie”, „znajdź swoją pasję”, „odblokuj swój potencjał”, „CV max na 2 strony”, „wstaw lub nie zdjęcie do CV”, „wszystko zależy od nastawienia” i inne podobne banialuki. Ich cel jest jeden, Ty nim jesteś. Im chodzi tylko o to, by zwiększyć swoją widoczność i złapać Ciebie, najlepiej na usługę płatną. Pomyślisz… no ale co w tym złego, brzmi to przecież wspaniale.
Teraz zastanów się, co to tak naprawdę znaczy?
Tego typu slogany są puste. To frazesy, które sprawiają, że uczestnik seminarium lub innego webinarium, czy klient coachingowy na chwilę poczuje się lepiej, nabierze złudnej pewności siebie, będzie miał poczucie, że coś tam zrobił. Potem, gdy opadną emocje, wróci do rzeczywistości i poczuje rozczarowanie. Na rynku pracy nie ma uniwersalnych recept, ani magicznych formuł. Owszem, są pewne powszechne standardowe praktyki, ale to nie jest wiedza tajemna. W rzeczywistości skuteczność poszukiwań pracy opiera się na ciężkiej pracy, adaptacji do zmieniających się warunków oraz realistycznym spojrzeniu na własne kompetencje względem rynku. Także na determinantach zewnętrznych typu branża, lokalizacja, wiek, sytuacja gospodarcza, stan zdrowia.
Test Gallupa. Czy warto? Iluzja na sterydach.
Test Gallupa znany również jako CliftonStrengths zdobył dużą popularność w środowiskach korporacyjnych i szkoleniowych. Rzekomo identyfikuje mocne strony pracownika/kandydata i umożliwia mu ich rozwijanie, tu chwytliwie nazwane talentami. Na pierwszy rzut oka wydaje się to atrakcyjne, kto nie chciałby poznać swoich unikalnych talentów? Jednak w rzeczywistości test ten jest często krytykowany za swoją pseudonaukowość i powierzchowność. No bo nie pochodzi on ze świata nauki. Nie ma nawet adaptacji do realiów polskich, a każdy test psychometryczny lub osobowościowy mieć takie powinien.
Po pierwsze, test Gallupa opiera się na samoocenie, która jest subiektywna i podatna na chwilowe nastroje, czy labilność opinii uczestnika testu. Wyniki mogą różnić się w zależności od tego, jak osoba czuje się w danym dniu lub co sądzi o sobie w chwili przystępowania do testu. W praktyce taka metoda badania jest mało wiarygodna i nie dostarcza solidnych dowodów na istnienie „wrodzonych” talentów. Pokazuje jedynie to, co komuś wydaje się na swój własny temat.
Po drugie, metoda Gallupa często redukuje człowieka do kilku cech nazwanych „talentami”, pomijając bardziej skomplikowane aspekty osobowości, które wpływają na sukces zawodowy, takie jak adaptacyjność, odporność na stres, czy kompetencje społeczne. W rzeczywistości ludzkie umiejętności i zdolności zmieniają się i rozwijają pod wpływem kontekstu, doświadczeń i środowiska – test Gallupa zdaje się to ignorować.
Wreszcie po trzecie, test ten jest często wykorzystywany jako narzędzie marketingowe, które daje złudne poczucie „odkrycia siebie”. Zamiast realnie wspierać rozwój, wzmacnia to iluzję, że sukces można osiągnąć przez proste przypisanie się do kilku kategorii, co zaniża wartość prawdziwego samorozwoju i może wprowadzać w błąd poznawczy. Tak ludzie sami siebie okłamują, tych osób nawet nie jest mi szkoda, bo robią to w zasadzie na własne życzenie.
Wszyscy mają dostęp do standaryzowanych testów osobowościowych i diagnostycznych pochodzących ze świata nauki. Dostępne są one w pracowniach psychologicznych. Przeprowadzają, analizują i opisują je tylko i wyłącznie dyplomowani psychologowie. Psycholog to osoba, która skończyła 5 letnie studia magisterskie (lub wyżej) z zakresu psychologii. Profesjonalnym testem jest na przykład MMPI2, czy ACL Gougha lub wiele innych. Prawdziwi psychologowie z reguły wykonują też więcej niż jeden test. Niestety iluzja od Gallupa lepiej się sprzedaje, bo kusi jedynie miłymi wynikami w postaci pseudotalentów. Tymczasem osobowość ludzka nie składa się tylko z mocnych stron, lecz także z tych słabych.
Motywacja jako produkt do sprzedaży. Emocje jak cukierki.
Mówcy motywacyjni i kołcze kołczynie kariery doskonale wiedzą, jak sprzedawać emocje. EMOCJE MISIU, tak, emocje. Ich oddziaływanie często bazuje na chwytach socjotechnicznych, które mają wzbudzić euforię, nadzieję i zapał. Problem polega na tym, że motywacja w wydaniu „pudełkowym” jest niczym chwilowy zastrzyk energii, po którym następuje spadek. To, co naprawdę działa na rynku pracy, to konsekwencja i dyscyplina, a nie zastrzyki emocjonalne. W dodatku wielu takich mówców czerpie zysk głównie ze sprzedaży swoich książek, kursów online i biletów na „show motywacyjne”, nie zaś z realnej zmiany w życiu swoich „beneficjentów”. Ich usługa „pomocowa” jest tylko takim gadżetem w tej całej układance. Motywacja staje się więc produktem konsumpcyjnym, który przynosi korzyści głównie sprzedawcy. A nie temu, który to łyka. Moja rada? Łykaj lepiej zimą witaminę D i raz na rok badaj jej poziom.
Brak rzeczywistej wiedzy o rynku pracy. Doradca kariery teoretyk.
Często doradcy kariery, czy trenerzy/coachowie personalni mają bardzo ograniczoną wiedzę o dynamicznie zmieniającym się rynku pracy. To TEORETYCY nie mający często wiedzy praktycznej, realnej, z poziomu kandydata. Większość z nich ostatni raz na rozmowy rekrutacyjne chodziło, gdy Balcerowicz strzygł owce na Podhalu, lub nawet, gdy istniały dinozaury. Albo odwrotnie, to młodzi ludzie, którzy byli na bardzo niewielu rozmowach rekrutacyjnych. Wielu z nich bazuje na ogólnikowych teoriach, które w praktyce niewiele dają osobom szukającym zatrudnienia. Jakże często można usłyszeć rady w stylu: „zoptymalizuj swoje CV pod ogłoszenie” lub „bądź aktywny na Linkedin”. Super, brawo. Jak wychodzisz z domu, to też zawiąż sznurówki w butach, nie zapomnij. Te porady mogą być użyteczne w pewnym kontekście, jednak zbyt wiele osób zapomina, że skuteczność działań zależy od konkretnej sytuacji zawodowej, sektora rynku, miejsca zamieszkania, umiejętności, czy doświadczenia danej osoby. W konsekwencji nieświadomie lub świadomie wpychają oni swoich klientów w pułapkę nadmiernej płaskiej standaryzacji, ignorując indywidualne potrzeby – szczególnie gdy klepią swoje „masówki”, jak blacharz Sebastian osiem razy bitego Passata. Jeśli już korzystać z takich porad/usług, to tylko u praktyków znających rynek pracy i realia i tylko w stylu poradnictwa indywidualnego.
Fikcyjne sukcesy. Tak się w karczmie kusi gawiedź. Taniej nie będzie.
Nic nie sprzedaje się lepiej, niż historie sukcesu. Trenerzy personalni i coachowie kariro…ro… rowi często pokazują swoich „wygranych” klientów, jako dowód na skuteczność ich działań. Co jednak z tymi, którzy nie odnieśli sukcesu, mimo zastosowania wszystkich wskazówek? Tych ludzi nie pokazuje się publicznie. Taka selektywna prezentacja tworzy fałszywy obraz rzeczywistości i wzmacnia błędne przekonanie, że jedynie pozytywne myślenie lub określony „plan pięciu kroków do sukcesu” przyniesie rezultaty. W rzeczywistości sukces jest często kwestią przypadku, albo wytężonej pracy, może też znajomości, albo kompetencji i szeregu zmiennych, które trudno ująć w jakikolwiek przewidywalny schemat. Ale karir kołcz Ci tego nie powie. On Ci powie, że to dzięki jego książce za 59,99 złotych i taniej już nie będzie. Schemat sprzedażowy fikcyjnych sukcesów łatwo poddać procesowi falsyfikacji. Przykład falsyfikacji znajdziesz w innym moim artykule z czarnym delfinem na grafice. Ten artykuł też przeczytaj.
Bagatelizowanie rzeczywistych problemów. Bo uwagę trzeba odwrócić.
Niektórzy trenerzy motywacyjni wmawiają swoim klientom, że ich problemy wynikają głównie z braku odpowiedniego nastawienia. Taka narracja jest bardzo niebezpieczna, ignoruje ona strukturalne i społeczne bariery na rynku pracy. Nie każdy, kto jest bezrobotny jest leniwy, czy pozbawiony motywacji. Często są to osoby, które napotykają na trudności wynikające z sytuacji gospodarczej, problemów z dojazdem do pracy, niewystarczającej liczby ofert w danej branży lub dyskryminacji (np. ze względu na wiek, płeć lub przekonania). Bywa, że elementem dyskryminacyjnym jest tak zwany culture fit, czyli kultura organizacyjna. To genialny sposób na legalną dyskryminację, taki bardzo fit. Nierzadko problemem jest też stan zdrowia. Wmawianie ludziom, że wystarczy „wierzyć w siebie” jest nie tylko aroganckie, ale wręcz szkodliwe, to odwraca uwagę od rzeczywistych problemów, które wymagają systemowych rozwiązań i nakładów innego typu, niż zabawy motywacyjne.
Presja ciągłego samodoskonalenia się. Jak chomik w kołowrotku.
Doradcy kariery i coachowie, spora część z nich promują ideę, że zawsze musimy się doskonalić. Trzeba uczestniczyć w kursach, szkoleniach, poznawać nowe technologie, budować markę osobistą. Choć na pierwszy rzut oka może to wyglądać na cenną radę, często prowadzi to do nadmiernej presji i wypalenia. Także do potęgowania frustracji już u i tak zmęczonych ludzi. W rzeczywistości nie każdy musi być „ekspertem” od wszystkiego. Pracownicy/kandydaci zmuszani mentalnie do nieustannego dostosowywania się i gonitwy za „najlepszą wersją siebie” mogą popadać w stany depresyjne, wypalenie i wzmożony lęk przed porażką. Ale tego typu doradcom nakręcanie presji jest na rękę, bo to jest ich BIZNES. Pomijając to, że marki osobistej nie musi mieć każdy, dodatkowo jest ona perfidnie i specjalnie „mylona” z wizerunkiem. Ot taka manipulacja podkręcając klimat. Pamiętaj… EMOCJE. O zobacz… już po emocjach, opadły.
Zarabianie na marzeniach i naiwności. Jak ryba bez ości.
To, co najbardziej irytuje w działalności niektórych doradców kariery i coachów motywacyjnych, to żerowanie na nadziejach i naiwności ludzi. W chwili, gdy osoba poszukująca pracy jest w trudnej sytuacji, jest szczególnie podatna na piękne obietnice i hasła. Niektóre osoby w trudnej sytuacji chwytają się wszystkiego, co daje im nadzieję. Na tej naiwności budowane są całe modele biznesowe – płatne konsultacje, szkolenia, kursy. W praktyce często okazuje się, że klient po przejściu przez cały „proces” nadal nie jest w stanie znaleźć pracy, a do tego ma znacznie mniejszy portfel, niż przed takim szkoleniem.
Reasumując.
Jeśli nie wiesz, co to zdrowy rozsądek, lub jesteś podatny/podatna, to wpadniesz w ich sidła.
Jednak nie chodzi o to, by negować cały sektor doradztwa zawodowego. Istnieją specjaliści, którzy potrafią realnie wesprzeć, wskazać konkretne drogi rozwoju, przekazać rzetelną wiedzę o rynku pracy, zbadać potencjały i deficyty, pomóc napisać poprawnie CV. Problem tkwi w tym, że wiele osób podających się za ekspertów, to zwykli sprzedawcy marzeń, którzy z rynku pracy robią własny folwark. Krytyczne spojrzenie na ich działalność i zrozumienie ich własnych ograniczeń może pomóc uniknąć rozczarowań, frustracji i fałszywych nadziei. Każda osoba poszukująca pracy powinna zachować ostrożność, dystans i przede wszystkim być świadoma, że nie ma jednej magicznej recepty na sukces zawodowy. A od wsparcia w kryzysie jest PSYCHOLOG. Od przeprowadzania prawdziwych testów osobowościowych/psychologicznych też jest PSYCHOLOG, czyli osoba, która posiada tytuł magistra psychologii.
Jak napisać CV? To znajdziesz w artykule poniżej. Dużo czytania.
LINK:
https://dobryhr.eu/jak-napisac-dobre-cv-nie-badz-leszczem-badz-szczupakiem/
Autor: Jakub Iciaszek
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Wesprzyj autora poprzez patronat.