Ciekawostki o Elblągu. Najstarsze miasto w województwie warmińsko-mazurskim.
Dawno temu w mieście Elbląg, dawniej Elbing, po łacinie Elbingum… na początek mega skrótowy rys historyczny, muszę wybaczcie.
Elbląg jest najstarszym miastem w województwie warmińsko-mazurskim i jednym z najstarszych w Polsce i Niemczech. Miasto założone zostało w 1237 roku, w tym też roku pod dowództwem Hermanna von Balka przybyli Krzyżacy, a w 1246 roku Elbląg uzyskał prawa miejskie. We wczesnym średniowieczu, kilka kilometrów od późniejszego miasta funkcjonowało emporium handlowe duńskich wikingów o nazwie Truso. Elbląg wiele razy stawiał opór najazdom plemion pruskich. Do 1309 roku pełnił rolę centrum administracyjnego państwa krzyżackiego i był miejscem spotkań kapituły pruskiej. Był prężnie działającym miastem portowym, miastem hanzeatyckim, od 1356 roku oficjalnie przynależącym do Hanzy. W 1337 roku Krzyżacy założyli konkurencyjne Nowe Miasto Elbląg, w 1478 roku Stare Miasto Elbląg i Nowe Miasto Elbląg połączyły się. Elbląg rozrastał się, przybywali do niego Holendrzy, Niemcy, Anglicy, Szkoci, Francuzi, działo się. W 1410 roku Elbląg stał po stronie Krzyżaków, jednak mieszczaństwo elbląskie wypędziło komtura krzyżackiego i następnie 22 lipca 1410 roku miasto złożyło hołd Władysławowi Jagielle królowi Polski. Ale jeszcze we wrześniu tego samego roku Elbląg powrócił pod panowanie krzyżackie ponownie.
Kopernik, Napoleon, Hitler… w Elblągu. Tak było, widziałem.
I potem się znowu działo, i działo i działo.
15 września 1463 roku Elbląg wraz z Gdańskiem czynnie uczestniczył w rozgromieniu floty krzyżackiej w bitwie morskiej na Zalewie Wiślanym, zwaną też bitwą w Zatoce Świeżej. Zgodnie z wytycznymi II Pokoju Toruńskiego kończącego wojnę trzynastoletnią Elbląg w 1466 przypadł Polsce. 7 lutego 1495 w Elblągu gościł król Jan I Olbracht. Od 1503 miasto było strażnikiem pieczęci Prus Królewskich. 18 stycznia 1504 do Elbląga przybył Mikołaj Kopernik. W 1576 w Elblągu przebywał Stefan Batory. 15 lipca 1626 roku brawurowo wparował na elbląski rynek król szwedzki Gustaw II Adolf, a to za sprawą V-tej wojny polsko-szwedzkiej. Do Elbląga 8 maja 1807 roku zawitał nawet Napoleon Bonaparte, oczywiście wraz z wojskiem. W Elbing w 1932 i 33 roku bywał także znany austriacki niespełniony malarz z wąsikiem Adolf Hitler. Także gruby kaliber stąpał nieraz po elbląskiej ziemi. Bardzo skomplikowane i burzliwe dzieje to miasto miało. Wiele razy srogo doświadczane było przez los. Po II Wojnie Światowej miasto było bardzo zniszczone przez sowietów, obroną miasta dowodził wtedy pułkownik Eberhard Schöpffer. 10 lutego 1945 roku Elbing został zdobyty przez Armię Czerwoną. I ciekawostka na koniec, 9 lutego 1945 roku na przedpolach oblężonego miasta NKWD aresztowało Aleksandra Sołżenicyna, który był wtedy dowódcą artylerii. Późniejszy autor trylogii pod tytułem „Archipelag Gułag” właśnie stąd został zesłany do łagrów.

UWAGA – sam wstęp do artykułu nie dotyczy zagadnienia Employer Branding. Dygresja wynika ze zbieżności nazw, gdzie EB, to zarówno marka piwa, jak i Employer Branding (w skrócie EB). Employer Branding to w korpoświecie określenie marki pracodawcy, takie tam EB, wiadomo.
Marka piwa EB to był dobry branding.
No i wiele lat później w takim mieście powstała marka, którą poznał cały świat. Mam na myśli markę piwa EB Special Pils, która pojawiła się na rynku w 1993 roku. A to za sprawą australijskich przemysłowców, którzy w Holandii zarejestrowali spółkę Brewpole i stworzyli joint venture z browarami w Braniewie i Elblągu o nazwie Elbrewery. Dlatego zapewne przy herbie Elbląga w logo EB pojawił się struś i kangur. Świetne kampanie i spoty reklamowe, bardzo innowacyjne jak na lata 90-te kreowały markę z siłą wodospadu. Twarzą marki był Jean Reno znany francuski aktor, niezapomniany Leon Zawodowiec. To był dobry czas, to był czas na EB. W innej reklamie użyto jako podkładu muzycznego utwór „Sexbomb” w wykonaniu Tom Jones & Mousse T. Długie zgrabne nogi pewnej atrakcyjnej blondynki przeszły na trwałe do miejskiej legendy kojarząc się z pięknym upalnym latem i wybornym złotym trunkiem.
Takie skojarzenia pozostają na długo.
Niestety potem przyszli źli ludzie i bardzo mocno „wyciszyli” tę markę. Marka odrodziła się jakiś czas temu w nowej formie, moim zdaniem nie tak fajnej jak kiedyś. Z hasłem, że „tymczasem”. Kiedyś był „czas”, teraz jest jakieś „tymczasem”, tymczasem mnie to nie porwało. Choć niedawno „hip hip hurra” wróciła po latach okrojona wersja dawnej reklamy wersja „sexbomb” ze sloganem „wraca czas na EB”. Te dawne reklamy były w owym czasie naprawdę skuteczne i podbijały nie tylko kraj nad Wisłą, ale cały świat… dosłownie.
Elbląg to pamięta.
W latach 90-tych kręcono wypasione, dynamiczne, efektowne i czasami kontrowersyjne reklamy (kontrowersyjne dla obecnych płatków śniegu), często na wesoło, z przytupem. Dlatego te reklamy działały. Obecnie takie reklamy by nie przeszły ze względu na „poprawność polityczną” i wszechobecny terror pozytywny. Ale to bez znaczenia, bo internet rządzi się swoimi prawami, a i nie brak ludzi którzy będą jeszcze bardzo długo pamiętać co dobre.
Bo i reklama może zejść do podziemia.

EB to też Employer Branding.
Ale wracając na właściwe tory. Nam oczywiście chodzi o EB – Employer Branding, czyli ostatnio dość modne budowanie wizerunku marki pracodawcy. Ten z kolei dzieli się na ten wewnętrzny kierowany do pracowników firmy, ma on na celu tworzenie przyjaznego środowiska pracy, różne ciekawe lub mało ciekawe benefity, wyjazdy integracyjne i tym podobne działania, które dla jednych są fajne, a dla innych zbędne i męczące, ale nie wypada się do tego przyznać. Przecież nie każdy lubi pić wódkę z kolegami z pracy i biegać w weekendy po lesie akurat z nimi. Chociaż z drugiej strony niejeden pracownik na pewno miałby ochotę strzelić (ojej jakie to niepoprawne) swojemu menadżerowi z paint ball-a prosto w czoło. Employer branding zewnętrzny jest skierowany do osób jeszcze nie pracujących w organizacji. Jego celem jest stworzenie przyjaznego i atrakcyjnego wizerunku organizacji. Taka troszkę propaganda, tylko jest to ubrane w nowe narzędzia i nieco zmieniony przekaz. Technologia poszła mocno do przodu to dlatego. Cel został ten sam.
Łatwo napisać jak robić Employer Branding. Znacznie trudniej go dobrze zrobić. To taka bardzo specyficzna forma marketingu. Trudno nie dlatego, że jest to wiedza magiczna, a bardziej dlatego, że to praca na czymś, co wzbudza duże emocje i co w Polsce HR-y przez lata mocno psuły, a psuły relacje z kandydatami. To marketing na relacjach. Problem w budowaniu EB tkwi gdzie indziej, nie w umiejętnościach speców od EB. Problem tkwi w zaburzonych relacjach między kandydatami, a działami HR, które są bardzo często pierwszą furtką lub chyba bardziej obecnie pierwszym szlabanem dla kandydata. Warto też pamiętać, że spora cześć Polaków ma dystans do propagandy (czy jak ktoś woli do marketingu społecznego), ponieważ nasi rodzice za komuny byli katowani propagandą każdego dnia. Oni komunistyczną, my teraz kapitalistyczną.
Zanim przejdziemy dalej wymienię powszechnie znane czynniki wpływające na wybór pracodawcy, bo wypada o nich wspomnieć, są to: wynagrodzenie, możliwość rozwoju, rodzaj branży, przyjazne środowisko pracy, marka firmy, innowacyjność i nowe technologie, świadczenia socjalne i benefity, rentowność firmy, staż firmy na rynku, miejsce w rankingach, oferta dla studentów. Znaczenie ma także to, czy jest to januszowy folwark, korporacyjny mordor, stabilna bieda budżetówka, czy jakiś magiczny turkusowy startup. Czytałem to zestawienie na pewnym portalu biznesowym. Zgadnijcie o czym zapomnieli. O czymś cholernie ważnym. O jakości rekrutacji i o Candidate Experience.
1. Candidate Experience, skopane rekrutacje i relacje, czyli to, co na zewnątrz.
Tak, znowu to. Wałkowane do bólu. Doświadczenia kandydatów w dobie totalnej ekspansji social mediów przekazywane fruwają z siłą wodospadu to tu, to tam. Każdego roku rekrutowanych jest ogrom ludzi. Spora część z nich wymienia się doświadczeniami. Otwarcie poprzez różne kanały internetowe jak i w życiu realnym między sobą. Są to gigantyczne ilości informacji. Żaden sztab nawet najlepszych speców od EB nie jest w stanie ogarnąć i kontrolować tak dużej ilości treści. W obecnych czasach jest to po prostu niemożliwe. Chyba, że w przyszłości specom od EB ze wsparciem przyjdzie sztuczna inteligencja czyli AI. Ciekawi mnie w jakim to podąży kierunku, czy wolnego rynku i otwartej wojny informacyjnej czy w kierunku totalnej unifikacji i cenzury. Ja osobiście wolę tę pierwszą opcję, choć dostrzegam niepokojące objawy i zakusy, żeby to poszło w tym mniej wesołym kierunku. Już dziś bowiem na Linkedin widzimy cukierkowe posty udające Employer Branding.
Jak już wspomniałem ludzie wymieniają się olbrzymią ilością informacji. Bardzo istotne znaczenie ma sam początek. EB ma miejsce już na poziomie budowania i zamieszczania ogłoszenia o pracę, a następnie samego procesu rekrutacji. I tu pojawia się jeszcze dość często gruz i błoto. Na ten moment ten kluczowy element woła w Polsce o pomstę do nieba. Poziom rekrutacji jest niski, choć niedawno widziałem na Linkedin artykuł pewnej Pani dyrektor od HR mówiący, że jest dobrze, że rekruterzy dają w zdecydowanej większości feedbacki. Było to poparte nawet jakimś ezoterycznym badaniem, w którym rekruterzy deklarowali co sami chcieli. Tylko zamówione badania, a życie realne to dwie różne bajki. Pojawia się pytanie, czy budowanie wizerunku jakiejś branży, czy jakiejś firmy na kłamstwie to dobre rozwiązanie. Moim zdaniem bardzo złe i ma to krótkie nogi. Docelowo przyczyni się to do pogorszenia wizerunku, a nie jego poprawienia. Tworzenie alternatywnej rzeczywistości powoduje utratę wiarygodności. I jest to bardzo trudne do naprawienia. W takiej sytuacji lepiej nie robić nic, niż dalej psuć. Niestety zbyt często EB do rąk dostają osoby z HR nie mające smykałki do marketingu i wtedy wychodzi z takiego działania niezły klops. EB to nie jest rocket science, ale mimo to nie każdy do robienia EB się nadaje.
2. Ci co są już w środku czyli pracownicy lub współpracownicy.
Przy obecnej dynamice i specyfice rynku pracy (duża rotacja w większości branż, większa skłonność do relokacji, w tym do relokacji za granicę), zmiany w mentalności ludzi i ich stosunku do pracy, to wszystko ma wpływ na szeroko pojętą kulturę pracy, obieg informacji, komunikację. Są teorie mówiące, że obecnie młodzi mają tendencję do braku szacunku do pracy i że są roszczeniowi. Moim zdaniem przynależność do pokolenia nie ma tu większego znaczenia. Znaczenie ma rosnąca świadomość ludzi w każdym wieku. Tam gdzie pokutują stare archaiczne nawyki i przyzwyczajenia nawet Millenialsi zachowują się jak dinozaury. Bo złych nawyków można się nauczyć, co widać chociażby w branży HR, w której pracuje sporo młodych osób ze starymi nawykami. Ale wracając do początku wątku. Przy obecnej dynamice jest większe prawdopodobieństwo niż kiedyś, że obecny pracujący będzie niebawem poszukującym.
Czy puste slogany i nic nie warte benefity robią jeszcze na kimś wrażenie? Być może tak, ale na większości ludzi już raczej nie. Przepraszam, nie mogę się powstrzymać ale to, co u mnie buduje obfity uśmiech na twarzy to owocowe dni. Nie jest tajemnicą, że owoce są zdrowe, pytanie czy można kogoś kupić za banana. Chyba nie. Dlatego to co jeszcze 5 lat temu robiło dobre wrażenie teraz może przynieść zupełnie odwrotny skutek i ośmieszyć wizerunek firmy. Pomijając banany. Dla tych co są w środku myślę, że olbrzymie znaczenie ma jakość ich pracy i jakość menadżerów, którzy nimi zarządzają. Dochodzą mnie słuchy, że bywa z tym mocno różnie. Czy mało rezolutnego menadżera zaleczy się bananem? Też raczej nie, no chyba, że na małą chwilę konsumpcji. Kwestie awansów, ich przejrzystości i zasadności to kolejny element, który kreuje wewnętrzne EB.
3. CSR – górnolotne hasła po zaspokojeniu głodu bananem.
Społeczna odpowiedzialność biznesu (ang. corporate social responsibility) to też element Employer Branding-u tylko w ujęciu bardziej społecznym (chyba). Ten obszar najmniej znam i rozumiem, ale najbardziej mi się podoba. Przypuszczam, że to dlatego, że lubię surrealizm i filmy David-a Lynch-a. Dajmy na to takie budowanie relacji ze społecznościami lokalnymi. Jak powszechnie wiadomo są pewne korporacje, które w zasadzie wycięły w pień lokalne społeczności. Ale no dobra, CSR wtedy chyba nie istniał, wymyślili go potem. Teraz istnieje i co z tego wynika? Że jakaś znana firma, która nieźle truła środowisko przez dziesięciolecia robi nagle trampki z plastiku odzyskanego z oceanów. Super, fajnie, tylko, że ale….Albo, że jakiś inny gigant przemysłowy zdewastował jakiś obszar ziemi i teraz sadzi tam drzewa, które nie chcą rosnąć. Owszem działania te są fajne. Na pewno potrzebne. Jednak mimo pozytywnego aspektu przy szerszej interpretacji mogą słusznie budzić niesmak. To nie może wyglądać tak, że na jednym końcu świata z powodu jakiejś firmy ludzie umierają na raka z powodu skażenia środowiska, a na drugim końcu świata ta sama firma funduje żłobki i przedszkola. EB i CSR mają sens tylko wtedy gdy są spójne, konsekwentne i przede wszystkim autentyczne. W innym wypadku to zwykła pusta propaganda.
Znając życie nikt mi się nie „odwdzięczy” za darmową reklamę i lokowanie produktu.
Zatem dla miasta, dla piwa, dla idei… był ten branding.
Na zdrowie.
Zdjęcie tytułowe własnego autorstwa.
Elbląg 2023. Artykuł jest nieco starszy.
Zapraszam również do przeczytania tekstu o Malborku i Krzyżakach.
LINK:
https://dobryhr.eu/malbork-i-krzyzacki-biznes-poczatek-prus-zakonnych/
Autor: Jakub Iciaszek
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Wesprzyj autora poprzez patronat.