Categories Artykuły

Culture fit, cancel culture, inkluzywność. Niebezpieczne połączenia

Culture fit lub jak ktoś woli cultural fit, to z definicji nic innego jak dopasowanie do kultury organizacji, wartości i przekonań panujących w firmie, sposobu komunikacji, zarówno tej formalnej, jak i nieformalnej, stylu zarządzania, norm, hierarchii i zasad, zwyczajów i oczekiwań. Tak piszą o tym w Internecie. Jednak żeby się przesadnie nie rozleniwić skomplikujmy nieco temat. Są czasami takie trendy w HR, które nie ułatwiać, a komplikować rzeczy proste mają. Więc idąc dalej może to być podobno też cały proces adaptacyjny w kontekście dopasowania do kultury organizacyjnej. Słyszałem też teorię, że może to być także zespół ludzi ufających sobie i będących ze sobą blisko. Jednak to nie koniec. Mówią też, że culture fit można również postrzegać jako rozwój umiejętności, w których jednostka lub grupa rozwijają swoje kompetencje, by stać się bardziej efektywnymi, w sensie, że proces to jest, czyli coś rozłożonego w czasie. Adaptacja w zasadzie może wiązać się z każdym aspektem, jaki sobie ktoś wymyśli. Może to być język, etykieta, zwyczaje, styl komunikacji, dress code. Gdzie się nie spojrzysz, tam coś. I to jest właśnie też kultura organizacyjna firmy.
Więc po co być fit na starcie, skoro z czasem można się dostosować?
Czy to dostosowanie będzie ktoś wtedy racjonalnie mierzył i oceniał?

To tak zwana kultura unieważnienia. Choć nazywanie tego kulturą jest chyba nieco na wyrost. To po prostu forma kulturowego, pozaprawnego, zbiorowego, też mediowego karania ludzi za łamanie norm społecznych uznawanych przez jakieś grupy społeczne – które to akurat te grupy lubią, akceptują, propagują.
Jest więc to narzędzie do cancelowania wszystkiego, co w zasadzie komuś nie pasuje. To forma bojkotu i ostracyzmu. O otwartości i dialogu mowy tu nie ma. Meredith Clark afroamerykańska dziennikarka i naukowczyni uważa kulturę wykluczenia za formę bojkotu, który ma wyegzekwować rzekomo zasady sprawiedliwości społecznej, czyli owa Pani chce walczyć z wykluczeniem czyniąc wykluczenie.
Może to i jest metoda, nie przeczę, może nawet skuteczna. Ale jak dla mnie to hipokryzja połączona z odwrotnością „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”. Posiłkując się ukochaną Wikipedią przytoczę jeszcze koncepcję od Hervé Saint-Louis z Université du Québec à Chicoutimi, która to w 2021 roku zdefiniował cancel culture jako formę publicznego, zbiorowego karania jednostki w sposób niosący konsekwencje dla całego życia tej osoby, zarówno w kontekście zawodowym, jak i prywatnym. Kara nie ma dotyczyć jednego wydarzenia, czy pojedynczej sfery, ale ma wpłynąć na całe życie osoby „karanej”, zmieniając je w sposób trwały i w zasadzie nieodwracalny.
Brzmi prawie jak egzekucja, to chyba taki niehejtowy cichy hejt na to wychodzi, ale nawet pomidorem nie można rzucić.
Praktyki te stosowane są przez przedstawicieli zarówno lewej jak i prawej strony przekonań światopoglądowych, przez konserwatystów jak i ruchy progresywne. Choć w mojej opinii (mam do niej prawo) prym w tym wiodą obecnie jednak środowiska lewicowe. Co uważam za swoisty absurd, bo to przecież grupy najgłośniej mówiące o równouprawnieniu, potrzebie dialogu, otwartości i tolerancji. Da się jednak dostrzec, że pewne grupy propagują te wartości dość selektywnie i uznaniowo. Takie postawy wspiera kultura woke. Dla mnie to nieco dziwne, że bojownicy sprawiedliwości, a za takich kanselowicze często się uważają… wojują tak naprawdę zwykłą hipokryzją. I na tym zakończę, bo ten temat to puszka Pandory i perpetuum mobile w jednym. Ten cały bigos z rodzynkami nierzadko przenika sobie też… na przykład do korpo, do sfery zawodowej. I to fajne nie jest.

Inkluzywność to termin obecnie modny niezwykle. W teorii to idea, kultura organizacyjna i praktyka polegająca na tworzeniu przestrzeni, w której każda osoba niezależnie od swojej tożsamości, przekonań, płci, umiejętności, pochodzenia, czy innych cech jest szanowana i doceniana. Jest to podejście mające na celu eliminowanie barier i dyskryminacji oraz promowanie równości, różnorodności i integracji we wszystkich obszarach życia społecznego, też w pracy. Dlaczego inkluzywność to czasami fikcja… wróć na początek mojego artykułu.
Czujesz, że coś tu subtelnie nieco nie gra?
Bo ja tak.

A zaczyna się ta zabawa oczywiście już na etapie rekrutacji. Tak zwane dopasowanie do organizacji, czyli culture fit, to tak naprawdę „dupochron” dla firmy/działu HR w przypadku potencjalnego zwolnienia pracownika lub nieprzyjęcia kandydata do pracy, czy niezaproszenia go nawet na rozmowę kwalifikacyjną. To nierzadko zwykła dyskryminacja udająca legitność, ubrana w ładną korpo nazwę. Nie chcesz kogoś zatrudnić lub chcesz kogoś zwolnić… wymyślasz niedopasowane do organizacji. Kandydat nie spodoba się HR-ówce, bo ma brzydkie buty lub jest niewyspany, bo jest heteronormatywny,  albo nienormatywny, bo jest za stary lub za młody, bo cichy jakiś jest lub za głośny. Ostempluj go „brak culture fit”. Kandydat przecież i tak z reguły nie złoży reklamacji, a jak złoży, to powtórzymy komunikat i niech znika, ostemplowany jest. To taka forma stygmatyzacji w wersji na pro. HR to lubi… ej no przyznajcie się, że tak.

„Odrzucenie ze względu na niedopasowanie do kultury organizacyjnej nie jest odrzuceniem bez powodu” – tak ktoś kiedyś napisał na Linkedin, widziałem.

Nie przekonuje mnie taka koncepcja przyznam, gdy racjonalny powód podany nie jest. Wiecie dlaczego?
Wiele osób posiada coś takiego jak umiejętność przystosowania się. Tak, ludzie mogą, potrafią i często chcą się adaptować do otoczenia. HR to niebawem odkryje, tak będzie, mówię Wam. Więc twierdzenie, że każdy/większość z tych ostemplowanych „brak culture fit” nie dopasuje się, nie jest celne. To błąd poznawczy po prostu lub zła wola, albo gilotyna rekrutacyjna. Za to równie dobrze ten tak zwany „dopasowany” może się po kilku tygodniach/miesiącach – odpasować się.

Pomijając niedopasowania skrajne i oczywiste typu „jestem pacyfistą, ale chcę sprzedawać wasze granatniki w Nigerii”, czy „jestem wegetarianinem, ale chętnie będę sprzedawał tę waszą wołowinę z Australii”. W takich przypadkach to niedopasowanie tożsamości/wartości jest realne, a nie wyssane z palca jak lizak Kojaka.

Kończąc rekapitulacją.
Czujecie te sowite niespójności?
Tę galopującą labilność pojęcia „culture fit”, które to ulepić można dowolnie wedle uznania. W tle migocze na kolorowo moda na cancel culture. Nagle dodatkowo wyskakuje z szafy niby-inkluzywność, niczym Antoni od brzozy.
Czyli robimy monolit, ale udajemy, że różnorodność jest fajna.
Możesz mieć swoje przekonania i tożsamość, ale tylko pod pewnymi warunkami.
Musisz być taki jak my, spełniać nasze normy i wpisywać się w schemat.
Masz być zwyczajny, ale jednocześnie wyjątkowy.
Masz być fit, a jeśli nie, to zostaniesz „canceled”.
Wszystko to w imię cenionej przez nas inkluzywności.

A co na to prawo?

ZAKAZ DYSKRYMINACJI KANDYDATÓW DO PRACY.

Dyskryminacja oznacza:

– wszelkie rozróżnienie, wyłączenie lub uprzywilejowanie oparte na rasie, płci, religii, poglądach politycznych, pochodzeniu narodowym lub społecznym, które powoduje zniweczenie lub naruszenie równości szans lub traktowania w zakresie zatrudnienia lub wykonywania zawodu,
– wszelkie inne rozróżnienie, wyłączenie lub uprzywilejowanie powodujące zniweczenie albo naruszenie równości szans lub traktowania w zakresie zatrudnienia lub wykonywania zawodu.

Dyskryminacją jest bezprawne pozbawienie lub ograniczenie praw wynikających ze stosunku pracy albo nierównomierne traktowanie pracowników ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, narodowość, rasę, przekonania, zwłaszcza polityczne lub religijne oraz przynależność związkową, a także przyznanie z tych względów niektórym pracownikom mniejszych praw niż te, z których korzystają inni pracownicy znajdujący się w tej samej sytuacji faktycznej lub prawnej.

(wyrok SN z 10 września 1997 r., I PKN 246/97, OSNP 1998/12/360).

Nie są uważane za dyskryminację rozróżnienia, wyłączenia lub uprzywilejowania oparte na kwalifikacjach wymaganych dla określonego zatrudnienia.

Źródło:

https://kadry.infor.pl/kadry/poradniki/poradnik/107248,Jak-prawidlowo-zatrudnic-pracownika.html

Kodeks pracy – zakaz dyskryminacji:

https://sip.lex.pl/akty-prawne/dzu-dziennik-ustaw/kodeks-pracy-16789274/art-18-3-a

LINK:

https://dobryhr.eu/ageizm-powstrzymajmy-to-szalenstwo/

Wszystkiego dobrego

Autor: Jakub Iciaszek
Wszelkie prawa zastrzeżone.

Wesprzyj autora poprzez patronat.

patronite.pl/dobryHR

UDOSTĘPNIJ ARTYKUŁ