Categories Artykuły

Benefity pracownicze. Czym rekruter kusi, a czym rozśmiesza

Benefity stały się elementem fauny i flory rynku pracy, w tym siłą rzeczy również składnikiem ogłoszeń rekrutacyjnych. Benefit to bardzo ciekawe słowo, które powstało z dwóch słów (bene, czyli dobrze) plus (facere, czyli robić). Słowa „matka i ojciec” pochodzą oczywiście z łaciny, tak jak i wiele innych fajnych słów. Podobno Brytowie dzięki okupacji zawdzięczają około 50% słów w swoim słowniku Rzymianom. Można powiedzieć, że Anglosasi dostali od Rzymian całkiem solidny benefit na wieki. Rzymianie po prostu zrobili im lingwistycznie dobrze (przyp. bene + facere). Dobrze w postaci wzbogacenia słownictwa. Tylko dlaczego benefit nie stał się benefarem? Tego nie wiem.

Benefit to dodatkowa korzyść, jaką pracodawca oferuje swojemu pracownikowi oprócz wynagrodzenia za pracę. W zasadzie wszystko co nam robi dobrze, co otrzymujemy za pracę od pracodawcy, a co nie jest bezpośrednio regulowane przepisami Kodeksu pracy można teoretycznie uznać w kontekście zawodowym za benefit. Kodeks pracy nie wypowiada się wprost na temat benefitów pracowniczych. Niektóre benefity pracodawca może wliczyć do kosztów uzyskania przychodu, ale tę kwestię najlepiej omówić z księgowym lub kadrową. Z założenia benefity mają uatrakcyjnić ofertę pracy, przyciągnąć uwagę, pełnić rolę wabika, który zwiększy zainteresowanie kandydatów. Przy konkurencji rynkowej benefity mają również zapewnić umowne standardy, na jakie pracownicy liczą lub do jakich zostali przyzwyczajeni. Trzeba pamiętać, że benefit nie jest wynagrodzeniem w rozumieniu pensji. I że jest to motywator dodatkowy pozapłacowy. Między wynagrodzeniem, a ilością i wartością benefitów ważne są zdrowe proporcje i równowaga. Dla większości kandydatów najważniejsze są zarobki, a nie benefity. W sytuacji, gdy oferowane zarobki są niskie i próbuje się tę jakościową dziurę łatać benefitami, to firma/rekruter może narazić się na negatywne reakcje ze strony odbiorców ogłoszenia rekrutacyjnego. A to nie służy budowaniu marki pracodawcy, jak i samej rekrutacji.

Biorąc pod uwagę proponowane pracownikom benefity i temat wydatkowanych na ten cel pieniędzy warto najpierw poznać zdanie samych beneficjentów owych benefitów. Dobrze jest to zrobić, zanim stworzysz na to budżet, bo nagle może okazać się, że wielu pracowników z różnych benefitów zwyczajnie nie korzysta. W tej kwestii można się wesprzeć ogólnopolskim badaniem pracowników pod tytułem „Zwyczaje i zachowanie pracowników firm w Polsce w 2024 roku”.
Wynika z niego, że:
– 59% pracowników twierdzi, że benefity nie są dopasowane do ich potrzeb
– 53% pracowników ocenia, że benefity to w ich firmach przepalony budżet
– 45% uważa, że oferta benefitów jest przestarzała, a co trzeci nie korzysta z niej aktywnie
– 31% nie korzysta z oferowanych benefitów

Benefity pracownicze, to bardzo wdzięczny temat. Z kilku powodów, między innymi dlatego, że część benefitów, jakie oferują firmy w ogłoszeniach, to w zasadzie nie są benefity. Są też benefity, które u niektórych osób wzbudzają sowite frymuśne rozbawienie z racji na ich bardzo małe znaczenie. Są też oczywiście prawdziwe i atrakcyjne benefity pracownicze. Stąd można tu przyjąć kilka kategorii, a zależą one od okoliczności i podłoża. W tym tekście wymienię zarówno benefity prawdziwe i ciekawe, jak i te nieco naciągane lub budzące kontrowersje. Od niby-benefitów zacznę, bo takie bywają dezinformacją, a dezinformacja fajna nie jest. Chyba, że jesteśmy jej świadomi i mamy ochotę z niej pożartować. Wszak niejeden benefit stał się bohaterem popularnych memów.

Nie wszystkie pamiętam, ale widywałem takie:

– umowa o pracę (na polskim folwarku nawet to czasami udaje benefit)
– pensja na czas (Kodeks pracy lubi to)
– atrakcyjne wynagrodzenie (widać, że firma biedna lub skąpa)
– normowany czas pracy (Państwowa Inspekcja Pracy lubi to)
– nienormowany czas pracy (i tak bywa, ale to nie benefit)
– kawa i herbata (no fajnie, byleby nie przedawkować kawy)
– uścisk prezesa (miłe, zacne, ale to nie benefit)
– praca zdalna lub praca hybrydowa (to forma pracy, nie benefit)
– sprzęt służbowy (to obowiązek pracodawcy, nie benefit)
– samochód służbowy (jeśli jest UoP i to narzędzie pracy, to nie jest wtedy benefit)
– miła atmosfera w pracy (fajnie gdy jest, ale to nie benefit)
– rodzinna atmosfera (szefowa będzie gotować ci rosół w każdą pracującą niedzielę)
– program onboardingowy (HR to lubi, ale to nie benefit)
– inicjatywy społeczne (sadzenie drzew, grabienie liści, to nie benefit)
– motywacyjny system wynagrodzeń (to forma nagradzania, nie benefit)
– nowoczesne miejsce pracy (brawo wy, ale to nie benefit)
– spotkania integracyjne (brawo wy, ale to nie benefit)
– program rekomendacji pracowników (super, ale to nie benefit)
– szkolenia pracownicze (to element naturalny cyklu życia pracownika, nie benefit)
– brak dress code’u (faktycznie, wiele osób nie lubi mundurków, ale to nie benefit)
– przyjazna rekrutacja (to nie benefit, ale bierz jak dają, bo potem nie będzie)

Te częste i te rzadkie, niektóre to klasyka, niektóre to białe kruki.

– owocowy dzień, najlepiej czwartek (ludziom w czwartki brak witamin, to oczywiste)
– parking (jak nie masz samochodu, domagaj się dodatkowo samochodu, bądź roszczeniowy)
– służbowy telefon do użytku prywatnego (każdy ma swój bez limitów, miej podwójny brak limitów)
– darmowy coaching (to może się nie zawsze… o boże nie dlaczego)
– pieniądze za dojeżdżanie do pracy na rowerze (urocze, lecz nie dla każdego)
– pomoc przy budowaniu marki osobistej (uciekać, uciekać)
– wsparcie w rozwoju duchowym (uciekać, a na wiosnę utopić Marzannę)
– bony do salonów spa i bilety do kina (masz biedaku idź na relaks)
– paczka na święta (poproszę czekoladę, garść orzechów i dwie pomarańcze)
– darmowa kafejka internetowa (świat nią jest, dla lubiących mikrokosmos dodatkowy mikrokosmos)
– kuweta dla kota (marzenie wszystkich alergików)
– psy w pracy (raj alergika)
– feedback na czas (spisać notarialnie, trzymać pod poduszką)
– piłkarzyki i pokój gier (w pracy się gra w gry, a kto nie gra, ten sygnalista)
– urlop menstruacyjny (ulubiony benefit mężczyzn, głównie górników i spawaczy)
– subskrypcja premium na portalu randkowym (raz takie coś widziałem, ale może lepiej nie)
– opieka psychologiczna (to po subskrypcji na portalu randkowym, przyda się też po mobbingu)

Takie benefity lubią ludzie:

– ubezpieczenie grupowe w pracy (przezorny jest ubezpieczony)
– prywatna opieka medyczna (nie zawsze jest dobra, ale przydatna sprawa)
– służbowy samochód do użytku prywatnego (może się przydać, po pracy to benefit)
– dodatkowe dni urlopu (ludzie to kochają)
– dodatkowy dzień wolny w miesiącu (ludzie to uwielbiają)
– dofinansowanie do żłobka i przedszkola (mądre, dobre, słuszne)
– dofinansowanie do karty sportowej (jedni lubią, inni nie, standard)
– dofinansowanie do studiów (fajny benefit, choć nie dla każdego)
– pakiet relokacyjny (dla zmieniających miejsce zamieszkania to cenny benefit)
– kursy językowe (mądry i przydatny benefit)
– dopłaty do posiłków pracowniczych (jedzenie jest dość drogie, fajnie mieć je taniej)
– parking (już był w innej sekcji, ale niektórzy cenią i potrzebują)
– pensja na czas (drobny żart na koniec, przepraszam)

Miłego dnia.
Benefituj, rób dobrze.
Bo to dobrze.

LINK:

https://dobryhr.eu/jak-napisac-dobre-ogloszenie-rekrutacyjne-badz-jak-szerszen-nie-jak-mucha/

Autor: Jakub Iciaszek
Wszelkie prawa zastrzeżone.

Wesprzyj autora poprzez patronat.

patronite.pl/dobryHR

UDOSTĘPNIJ ARTYKUŁ